piątek, 28 stycznia 2011

Jak wybrałam sie do miasta...

Wczoraj pojechałam do miasta. Najpierw odebrałam pieniądze z Muzeum za oprawę scenograficzną dla Mistrza Liao, potem postanowiłam trochę z tych pieniędzy wydać, na poczet urodzin, bo do 25 lutego rozpłynęły by się jak przysłowiowa mgła, a raz na rok trzeba przecież sobie coś ładnego kupić.
Z satysfakcją osoby majętnej, chwilowo bo chwilowo, ale jednak, szłam Marszałkowską, patrząc na eleganckich ludzi i szukałam miejsca, gdzie mogła bym zjeść coś dobrego. Przystanęłam przed wielką witryną, za którą była miło wyglądająca restauracja. Przed restauracją menu za szybką z pleksi. Studiując spis dań dotknęłam palcem szybki i ta odpadła . Siedzący tuż za szybą facet popatrzył z zainteresowaniem i lekka kpiną w oczach, obsługa zebrała się za barem, patrząc z niepokojem . Stremowałam się i drżącymi rekami próbowałam wstawić szybkę , mówiąc w duszy mantrę "Jesteś w końcu rzeźbiarką, dasz radę, materia ma cię słuchać, jesteś w końcu rzeźbiarka, dasz radę...materia..." Udało mi się, facet znów zaczął jeść, obsługa wróciła do swoich obowiązków, a ja pomyślałam" Ooo, nie możesz być cieniarą, zjesz właśnie tu, pokarzesz im" i weszłam do środka.
Zamówiłam jedzenie, dostałam je i zaczęłam jeść czytając gazetę. Potem spokojnie ubrałam się i kiedy już byłam w drzwiach usłyszałam za sobą wołanie pani z obsługi" Proszę pani!". Wszyscy przestali jeść, rozmowy ucichły. Facet z kpiącym wzrokiem znów popatrzył z zainteresowaniem. "Chyba czegoś zapomniałam zabrać", pomyślałam, a pani woła na całą knajpę "Nie zapłaciła pani!". "Nieee??" wyrwało mi się, i to ostanie "E" było powiedziane cieniutkim głosikiem.
Uffff...
Potem, chcąc zagłuszyć ten przykry incydent poszłam do perfumerii Sephora. Kupić sobie prezent. Stojąc już z zakupami przy kasie , tuż przed starszą, nobliwą panią, mająca w koszyczku błyszczyk do ust za 160 zł., zaczęłam obserwować eleganckiego pana, około siedemdziesiątki, któremu młode dziewczę robiło manicure. Dziewczę mówiło do pana" Dawno pan u nas nie był, już myślałyśmy, że zdradził nas pan dla innego miejsca" a pan , bardzo sympatyczny, odpowiedział" Byłem u siebie na wsi, wiesz, że czasem muszę tam jechać". No i stało się. Zaczęłam się bawić myślami. Wyobraziłam sobie, że ten pan niekoniecznie musi być bogatym biznesmenem, naukowcem albo aktorem. Może to zwykły pan Kazio, na przykład, który odkładając pieczołowicie z emeryturki, raz na jakiś czas uzbiera pewną sumę, idzie do perfumerii, kłamie tam o jakimś swoim wydumanym Błękitnym Zamku, chociaż przez chwilę pławi się w luksusie, a młode dziewczę zabawiając go rozmową pielęgnuje swoimi ślicznymi rączkami jego dłonie. I ...
"Płaci pani tyle i tyle" ,brutalnie wyrwała mnie z zamyślenia kasjerka, śliczna jak i tamta manicurzystka. Podałam pieniądze , jeszcze mocno zamyślona, a ona do mnie" Zapakować coś na prezent?". "Tak, ucieszyłam się, prezenciki zawsze mile widziane!". Ona zrobiła "Yyyyy" i w tym momencie po prostu ZOBACZYŁAM, JAK Z JEJ TWARZY ZNIKA WSZELKA MYŚL. I natychmiast domyśliłam się, że nie chodzi o próbki, jakie czasem dostaję przy zakupach, tylko o to, czy to, co kupiłam zapakować na prezent komuś. Czyli że ładnie, w śliczne pudełeczko.
Świat na chwilę zastygł ...
Ufffff.
Chcąc zagłuszyć wspomnienie nr 1 i ,już niestety, 2 , poszłam kupić sobie buty. Kupiłam, fajne i dobrej firmy, bo takie ładnie się starzeją i można długo nosić. Kiedy przyjechałam do domu przymierzyłam i zostawiłam w przedpokoju. Po godzinie ,idąc do łazienki zobaczyłam, że Folga kończy zżerać tył jednego z tych cudów, co to w niego zainwestowałam na długie lata.
Uffff.
Zabrałam jej to obuwnicze truchło. Usiadłam i zaczęłam myśleć, intensywnie, żeby Folgi nie rozszarpać jak ten dziki zwierz. To nie była jej wina. Toż to zwykłe bydlątko i może się pomylić. Pomyślałam sobie, że ten dzień był w gruncie rzeczy śmieszny, że jeszcze nie dotknęłam dna, jak wtedy, kiedy odbyłam pamiętną podróż ekspresem Warszawa-Rzeszów, 10 lat temu. I jak przypadek znajomego, który zabrawszy z domu dwie rzeczy-fotelik samochodowy córeczki i worek śmieci, fotelik wyrzucił do zsypu, worek starannie umieścił w bagażniku. Rano przyjechała śmieciara, fotelik przepadł, śmiecie zostały.
Że te buty się jakoś obetnie i zrobi takie botki przed kostkę, będą służyć nawet do wczesnego lata, bo po co mi kozaki, kiedy zima się niedługo skończy...
A teraz idę robić coś , co kocham, czyli wziąć długą , gorącą kąpiel. Bo , parafrazując sławne powiedzenie o szklance, "moja wanna jest zawsze do połowy pełna" ;)
Ps. Prawda, że dna nie osiągnęłam? Prawda???

11 komentarzy:

  1. Tylko nie wiem, skąd ja to znam...aaa, ja tak mam, tylko jeszcze przy okazji obficie się pocę, fajowe uczucie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, Lambi. dzięki, kochana.
    Jeszcze nie goła, woda się dopiero leje:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Garnier Minerale. Mówię ci. Ratuje życie i godność kobiety. Pocisz się,jak ci np. odpada taka szybka, owszem, ale nadal pachniesz jak lelija:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdechnę przez Ciebie...ze śmichu:)

    OdpowiedzUsuń
  5. A jak Ci np. szybko coś innego odpada, to dopiero się pocisz;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zanim się spytasz, to Ci dojaśnię;) Jak Ci nagle odpada wmówione no to to, no, cholera jakoś jedyne co mi przychodzi do głowy to surrealizm, ale to chyba nie to...
    Chyba czas mnie zastrzelić:)))
    Aaaa...sertwność przecież:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ci wmówione odpada, to chyba lepiej? Bo gorzej, jak odpada osobiście wymyślone:)
    Idę do wód. Mam 30 pachnących świeczek z Ikei, świeżutkie, dziś kupione. I zapalone, czeka to wszystko w łazience:)
    Dobranoc:) Miłych snów, np. o "pływaniu w powietrzu jak w wodzie". (M. Pawlikowska-Jasnorzewska)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm...mniemam, że jak tyle świeczek to nadal pływasz;) Chyba, że im wszystkim naraz lonty odpaliłaś:))

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko, ale ubaw!:-) Do dna masz jeszcze daleko, spokojnie!;-) Czytając o tym foteliku, przypomniało mi się, jak moja Mama dała kiedyś mojej Bratowej śmieci do wyrzucenia i ogromny kawał mięsa do zamrożenia. Oczywiście Bratowa wyrzuciła i śmieci i mięso, a potem była ogromnie zdziwiona, kiedy teściowa zapytała ją o to drugie:-)) Świetny dzień miałaś, uwielbiam takie! (no, może tylko bez strat w postaci butów;-))

    OdpowiedzUsuń
  10. Klepnięcie w blogowej zabawie: http://mojkawaleksieci.blog.onet.pl/Slonecznie,2,ID421452498,n Pozdrawiam i miłej zabawy życzę:-))

    OdpowiedzUsuń