sobota, 22 stycznia 2011

Koty i psy.


Jak wiadomo, nie mieszkamy sami. Nasze trzy koty i dwa psy zajmują całkiem sporą przestrzeń w małym, sześćdziesięciometrowym domu. A ja-no cóż, nie jestem słodką pańcią, co to nie wyrzuci kota z fotela, jeśli ma wielką ochotę na tym fotelu usiąść. No nie zawsze, prawdę mówiąc, czasem futrzak mnie czymś przekona, ale często bywam bezlitosna. Ostatnio znajoma, która pierwszy raz widziała mnie wprowadzająca subordynację za pomocą ściery powiedziała nieco oburzona"Nie wiedziałam, że jesteś TAKA." A ja jako dziecko często bywałam na wsi i przesiąkłam życiowym i pragmatycznym podejściem do zwierząt. Moje psy nigdy nie leżą na łóżku czy fotelu, bo tam ma być czysto, koty nigdy nie chodzą po stole. Przynajmniej przy mnie, choć czasem mam wrażenie, że ze stołu sfruwa jakaś mgła, kiedy wchodzę do kuchni, ale to na pewno tylko wrażenie...
Podłogę muszę myć dwa razy w tygodniu, odkurzać co drugi dzień, forsy na żarcie idzie mnóstwo a bynajmniej delicji w miskach nie ma. Jak które zachoruje na koncie pojawia się debet. Czasem mocno mnie to męczy i wkurza. Ale też nigdy nasze zwierzęta nie są głodne, a w niedzielę zawsze dostają bonus smakowy, musi być i już. Zwierzę to stwór boski jak i my, musi mieć święto jak i my.
Często obserwuję te domowe futrzane dziwa, bo dziwami są, zaskakują mnie cały czas. Np. jak kot rozmawia z psem. Pies leży, podchodzi do niego kot.




Pies wali, wg. kota, wściekle ogonem po bokach. Kot, wg. psa warczy zajadle. Ale puenta jest zupełnie niespodziewana." Mogę się przytulić?" Pyta kot. "ONA(czyli ja) znów nie ma czasu".


"A przytulaj się, odpowiada pies, dla mnie tez nie ma czasu. Mogę ci nawet wylizać pysk i powygryzać pchły".
"Nie mam pcheł, ale po prostu się przytulę, koleżanko. Masz taki wielki, ciepły łeb".To są przyjaciele , Folga i Dyzio. A na pierwszym planie zestaw"Młody Ratownik Górski." Pewnego człowieka, zafascynowanego tym zawodem...

Można by było pomyśleć, że w domu ze ścierą i niepodważalnymi zakazami czworonogi są zestresowane. A mi się wydaje , że jeśli czują silnego człowieka, to są rozluźnione, bezpieczne. Zaopiekowane.
Ciągle natykam się na takie widoki:To ostatnie to nie jest porzucone przez złego człowieka kocie truchło. To Locia podczas poobiedniego relaksu.

I się uśmiecham. Bo to odkurzanie, mycie, ścierę, mnóstwo forsy zamieniam na prawdziwy , szczery uśmiech ( bo ręczę, że jak najbardziej można się uśmiechnąć do kota) , na spokój , którego dostarczają zarówno słodko śpiąc, jak i będąc ochroniarzami w nocnym lesie, do którego dzięki psom w końcu często się sama wybieram.
No i czy nie warto? Czyż to nie prawdziwie pragmatyczne ?
;)

10 komentarzy:

  1. Podoba mi się to podejście pragmatyczne do domowego zwierzyńca w Twoim wydaniu;) Też uważam, że koty po stole nie powinny łazić, ale uważać sobie mogę... Rozmowa psio-kocia - wspaniale zrelacjonowana:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwierzaki muszą znać swoje miejsce, żeby nie zglupialy i żeby byl lad i porządek- to naturalne. Zwlaszcza, kiedy te zwierzaczki na co dzień mieszkają w domu. Nasz pies będzie w ganku a KOT w piwnicy- tak oznajmil mi mąż. I rzecze: "jak zobaczę kocura w domu to wylecisz razem z nim"- he he, jaaasne, myślę sobie, ale co racja, to racja. Zresztą kot na wsi musi być w ogrodzie, żeby nam myszy powylapywal, zanim wlezą do domu:) A pieska mój mąż chce mieć malamuta...lubię zwierzaczki...ale jak nie są na kanapie, fotelu, lóżku czy stole... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Często jest tak, że człowiek wychodzi z błędnego założenia, że kot jest głupi i niczego się go nie nauczy. Moje mają do dyspozycji jedynie łazienkę ( z podgrzewaną za to podłogą :)) i telewizornio-pracownię, a na progu kuchni wolno im co najwyżej leżeć :)I nauczyły się koncertowo, że reszta domu jest wyłącznie dla nas. Pewnie gdyby były domowe a nie domowo-podwórkowe byłoby inaczej...a tak jak biały Diesel przychodzi czarny to wiadomo:)
    Niedzielna buźka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezła menażeria ;) Moja w apogeum liczyła cztery osobniki: dwa koty i dwie koszatniczki (a raczej dwie kotki i dwóch koszatniczków). Był wśród nich kandydat do ściery ;). Zgadnij które?

    OdpowiedzUsuń
  5. Sunsette, rozmowa to prosty zapis tego, co było widac i słychać. Nic więcej:)Żadnej nadinterpretacji:)
    Maja, malamut? Ooo, to wspaniały pies. Jak go spuścisz ze smyczy, zacznie biec. W okolicach Dukli przystanie, popije sobie wody z Jasiołki i pobiegnie dalej. Koło Bardejova chwyci go głód, ukradnie komuś kurę, bo potrafi, posili się i - dalej!Jak będziecie mieli szczęście, to po jakimś roku , biegnąc non stop przed siebie może okrąży naszą kulkę i trafi z powrotem do Olimpowa. I wtedy narodzi się w was hamletowskie pytanie-brać go znów na smycz, czy nie? Tak, malamut to wspaniały pies, imponujący:)
    Lambi, nasz biały Mircio też przychodzi czarny. Może to jakaś zmowa? I tak, zgadzam się, koty są inteligentne, czasem nawet mam wrażenie, że inteligentniejsze od psów, tylko trzeba znaleźć kluczyk do bestii.
    Mialkotku, trzymałaś razem przekąski i amatorki przekąsek? Podziwiam...I nie zapytam, dlaczego menażeria się, hmmm...uszczupliła...A kandydat to koszatniczek. Stawiam na koszatniczka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, masz rację. Powinno się być pragmatycznym, a przede wszystkim konsekwentnym. Zwierzęta tego potrzebują, to daje im poczucie bezpieczeństwa i oparcie.
    Niestety, nie jestem pragmatyczna. Ale konsekwentna owszem. Konsekwentnie rozpieszczam swoje zwierzaki do granic możliwości ;-) I dobrze mi z tym ;-)
    A tak w ogóle - lubię Cię czytać. Pozdrawiam ;-)
    ps. moim kotom na stole też nie wolno ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pudło! Ściera potrzebna była na kotkę wychowaną wśród ludzi od oseska. Ona chyba nie wiedziała, że jest kotem, nie człowiekiem, a człowiekiem była wyjątkowo bezczelnym ;) A o okoliczności uszczuplenia menażerii nie pytaj. Smutno mi, bo to były w sumie fajne zwierzaki. Powiem tyle, że do konsumpcji nie doszło. A jak byście zobaczyły kosza dziabiącego kota w ogon w odwecie za ganianie... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w tej kwestii nie mam nic do gadania...ale powiem Mężowi, powiem. Ja z malamutem biegać nie będę! Będę miala KOTA przecież.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie "z" malamutem, tylko "za" malamutem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzieki poczytaniu i poogladaniu tej stronki, zdalismy sobie sprawe ze chcemy sie szkolic z zakresu pielegnacji zwierzat ;-) i juz wybralismy kursy! Wtedy masz latwiejszy dostep do zwierzat potrzebujacych pomocy bo ich (zaniedbujacy ich) wlasciciele uznaja Twoje wskazowki jako profesjonalne... Nam papierku nie trzeba, ale na glupoli tez trzeba znajdowac sposoby ;-( Najwazniejsze wiec zeby moc pomoc zwierzeciu. Dziekuje za ten blog, bo akurat dzisiaj dal nam duzo do myslenia i mamy nadzieje ze skorzystaja na tym napotykane w naszym zyciu zwierzeta. Pisz dalej, zwierzeta i ludzie tego potrzebuja i korzystaja z Twojego bloga, powodzenia ;-)

    OdpowiedzUsuń