piątek, 30 listopada 2012

PIerwsze podliczanie strat, czyli jak nie budować domu z bali

Po pierwsze nie mogę podać tutaj nazwy firmy ani nazwisk. Ale po zasięgnięciu opinii u prawnika  i na Policji dowiedziałam się, że firma to nie osoba prywatna, a instytucja, mogę  więc sobie pozwolić na to i owo.  Mogę na przykład napisać, że jakiś czas temu "firma  SH zmieniła nazwę , czemu jak wejdziecie w poniższe linki nie będziecie się dziwić, ale pozostał ten sam nip i główna właścicielka.

Mogę  więc zrobić coś takiego, albo takiego, czy jeszcze jednego podobnego. A ku przestrodze to.
Jeśli nie chcecie, żeby ich działalność poturbowała kolejną rodzinę, róbcie im piar na jaki zasługują gdzie się da.
 Po drugie. Mam wycenę okien, za które już raz zapłaciliśmy. Cena okien wraz z montażem to...26 tys. złotych. Tadam!
Firmie jesteśmy winni 20 tys., nie wliczając strat z powodu opóźnienia w budowie, (specjalista zatrudniony przez nas wyliczył odsetki będące kara za opóźnienie na ok. 14 tys. zł. (7 mies.temu mieliśmy dostać klucz do drzwi) i BALA O MNIEJSZEJ ŚREDNICY, NIŻ ZAMAWIALIŚMY. Zamówiliśmy i zapłaciliśmy za bal o śr. 30 cm., na plac budowy przywieziono bal 28 cm. Wg. słów pana x , kiedy zastanawialiśmy się, jaki bal zamówić różnica w cenie wynosiła 35 tys. Stwierdziliśmy, że wolimy bal grubszy i grzecznie zapłaciliśmy 175 tys. z góry. Mieliśmy czekać 8 tyg., wedle umowy, czekaliśmy ponad pół roku, szalejąc z niepokoju. Firma nie odbierała tel. i nie odpisywała na maile. Jacyś obcy bądź co bądź ludzie zniknęli z naszymi pieniędzmi. Pewnego dnia, po kolejnych nieodebranych telefonach i po ciotczynych wizjach przyszłości napisaliśmy rozpaczliwego maila, gdzie grozimy firmie sądem. W odpowiedzi firma pisze, że Urząd Gminy chętnie dowie się, że nielegalnie podnieśliśmy teren. Zamurowało nas. Toż to przecież ubeckie metody, zwyczajny, ordynarny szantaż. Tak nawiasem mówiąc byliśmy potem w Urzędzie i wszystko jest w porządku, dlatego mogę o tym pisać. A ja, głupia głupia, pomyślałam, że oni też są w patowej sytuacji jak im Rosjanie naszego drewna nie chcą dostarczyć i dlatego tak zareagowali. Nawet troche współczułam. Czytelniku, czy właśnie opadły Ci ręce?
 W końcu "firma" zadzwoniła i spytała, czy może być drewno 29 cm., bo na 30 musimy jeszcze długo poczekać. Po pół roku permanentnego stresu  zgodzilibyśmy się na wszystko. Pomyśleliśmy, że na pewno jakoś się finansowo z tego 1 cm. rozliczymy. Przyjechało drewno, 28 cm., a ja , głupia głupia głupia tak się cieszyłam, wszak wyobraźcie sobie, jaka to była ulga, że pomimo, że zmierzyłam od razu, znów pomyślałam, że na pewno ten temat poruszymy, to przecież 35 tys. różnicy.
Głupia.
Oczywiście "firma" nigdy nie poruszyła tego tematu, a systemem zaliczek i nie kończenia żadnego etapu robót wspaniale ich zabezpieczył przed wszelkimi naszymi próbami wymuszenia czegokolwiek. Poza tym po przeczytaniu kilku opinii w necie i kilkakrotnym oświadczeniu pana x, że przeciez nie musimy dalej współpracować, zaczęliśmy się po prostu bać, że wyniosą się z budowy zabierając pieniądze, które wzięli z góry . Toż to właśnie zrobili, ale przynajmniej na sam koniec.

Ups, właśnie odebrałam ich list motywacyjny. Żadają zapłacenia ostatnich 20 tys., jakie im jesteśmy winni, w przeciwnym razie  zrywają umowę z winy Inwestora. Oświadczają, że wszystko jest zgodnie z Umową, a nawet zrobili nam sporo przysług i ogólnie zrobili nam dobrze. A tak na prawdę żaden etap, oprócz dachu nie jest skończony. Z fundamentem włącznie.
Nieeźle. Czyli my płacimy im 20 tys.i jest cacy, a oni mają nasze okna za 26 i pracę do zrobienia za ok. 20 tys. Czyli w tym momencie to oni nam są winni 46 tys. Bez doliczenia odsetek za opóźnienie i grubość bala. I wcale, ale to wcale nie będą mieli  zamiaru zniknąć z budowy...Wedle tego, co piszą mielibyśmy zapłacić całość kwoty z Umowy, czyli 432 tys. za dom w stanie surowym otwartym. A  resztę z Umowy, czyli doprowadzenie domu do stanu deweloperskiego  zrobili by na zasadzie serdecznej przysługi, cheche. Co za tupet.

Dobre, dobre. Pewnie potrzebują na budowę, którą aktualnie prowadzą.
Czy na naszym miejscu byście zapłacili? Obiecują solennie, że jak tylko dostaną przelew, wrócą. Natychmiast.

A ja tak na prawdę jestem żyrafą.

wtorek, 27 listopada 2012

Ładny widok od strony lasu


Dziś firma budująca nasz dom wzięła swoje rzeczy  i przeżuciła pracowników na inną budowę. Zerwali umowę. Od dłuższego czasu sygnały były mocno niepokojące, ale ponieważ ja nie oszukuję ludzi, słabo wyczuwam, jeśli ktoś oszukuje mnie. "Nie mam radara", jak to mówi Roch. Zrobili ten jakże opłacalny dla nich  finansowo ruch bo nie zrobiliśmy im przelewu. A ja uważam, że nie można zrobić przelewu, który byłby zapłaceniem prawie 100% kosztów inwestycji, kiedy żaden etap budowy nie jest skończony , np. na budowie nie ma okien, wartych więcej, niż kwota pozostała do spłacenia całkowitego firmy. Gdyby wcześniej wszystko było w porządku, pewnie byśmy zapłacili. Ale nie było. Np. rzeczone okna jadą już do nas od kilku miesięcy. A to we wtorek, a to w piątek. A to 14go, a to 27go. Okna, za które zapłaciliśmy gdzieś w okolicach sierpnia. Które miały dotrzeć we wrześniu.
No i nie ma i nie będzie. Sami se musimy kupić. Drugi raz, che che. Teraz mogę już napisać, że poprzedni post , a konkretnie fragment o terroryźmie ekonomicznym był o firmie stawiającej nasz dom. Naiwnie miałam cichą nadzieję, że się jakoś ułoży. Nie ułożyło się. No to koniec z dyplomacją.

Ech, życie, co?

Na osłodę zamówiłam sobie u Męża piwko. Z dolanym wiśniowym soczkiem,  wypite w kocyku w towarzystwie M. jest miłą perspektywą na najbliższą przyszłość. A dalej - zobaczy się.
W każdym razie w powietrzu wisi najstraszliwszy z wyrazów świata.

WOJNA

W dobie netu odnalezienie pewnych informacji okazało się dziecinnie proste. Oprócz nas pięciu innych inwestorów poszkodowanych przez firmę, w tym jedna sprawa w sądzie. Wszystkie historie podobne do naszej. Kopie. Dlaczego nie zadałam wujkowi Google pewnych pytań wcześniej? Za to teraz ja mogę służyć radą i złym doświadczeniem  Inwestorom. Wszak złe doświadczenie podobno jest najbardziej pouczające, więc może przydam się na coś Bociankom, jak zwą się na forum Muratora właściciele dopiero wykluwających się z ziemi i pachnących mokrym cementem budów.

W całej tej sytuacji jest, oprócz wielu minusów  kilka plusów. Nie chce mi się dziś pisać, jakich minusów i plusów, ale zrobić tego w najbliższej przyszłości nie omieszkam. Dla Bocianków. W każdym razie plus pierwszy, to przekonianie się po raz kolejny, że mogę polegać na rodzinie. Ani przez moment  nie straciłam gruntu pod nogami. Jesteśmy jak legion Rzymian, który zrobił podczas bitwy formację zwaną "Żółwiem". Nie do złamania.
A drugi plus, jaki dziś rzucił mi się w oczy, to po zabraniu niepięknej  przyczepy, w której mieszkali budowniczy, w końcu jest śliczny  widok na dom od strony lasu. Dom jest tylko nasz.

Trzymać kciuki za bezdomną rodzinę M. i Balenę.

No i może podam nr konta, wsparcie mile widziane...
Żartuję:)

Bob Budowniczy mawia, że "Damy radę " i ja mu wierzę. Guru mojego Syna jest moim guru!

Miłego wieczoru i ranków!

ps.1.Wszak sama muszę od jutra zostać budowniczym i zrobię to chętnie, gładząc złote boki Baleny. Chy chy chy...
ps.2.Rochowi wypadł dziś pierwszy ząb. Jak  wychodził do przedszkola, jeszcze mu się ząb kiwał na nitce dziąsła. Synu  właśnie wrócił i zęba nie ma. I nie wie, co się z nim stało. Obawiam się, że go zjadł. I to jest prawdziwe zmartwienie. Czy coś mu się może stać? Ale chyba tysiące dzieci w wieku przedszkolnym i wczsnoszkolnym zjada swoje zęby? Jakby to irracjonalnie nie zabrzmiało?
papapa