A tak oto.
W nocy, jeszcze przed zaślepieniem trójkątnego okna płytami osb. Trójkątne okno miała zrobić
firma. O, widzę w linku nową opinię. I jakoś się jej nie dziwię...
Kiedyś tak właśnie to będzie wyglądało.
Zapraszam do środka.
Drzwi, które także miała wstawić firma i za które zapłacono. W lipcu 2012. Te na zdjęciu to drzwi kuchenne z naszego poprzedniego domu. W oknie łazienki, od lewej, widać skarby przyjaciół.
Wchodzimy do holu i mamy na ogół widok na przestrzał, czyli w osi jest okno salonu. Teraz mamy widok na przyszłą skałę Monte Cassino, robioną na zamówienie bydgoskiego Muzeum Wojsk Lądowych.
Pani rzeźba nie jest zachwycona, "Ło Jezu Jezu, coście mi zrobili!".
To z dziś, skała nabiera kształtów.
Kiedy salon nie jest pracownią, wygląda i służy tak.
Jeśli chodzi o resztę domu, to się nie zapuszczam. Po co. Poglądowo, tylko dla Was pokój Męża
I np. łazienka z oknami, przed zostaniem magazynem na skarby Przyjaciół.
Do mieszkania nr 1 skręca się w prawo. Ze względu na zagęszczenie zwierząt żrących co się da, powinna wisieć taka tabliczka.
Tabliczki nie ma, jest za to piesek preriowy. Ocenia wchodzących.
Część przedpokojowa.
Część łazienkowo - kuchenna. Za ścianą z wanno-zlewem jest WC.
Część salonowo-jadalniana.
Tzw. sarmackie, czyli łóżko, o które wszyscy walczą. Ukochane.
Wanno-zlew.
Aneks kuchenny w miejscu kotłowni. Siatkowe drzwi prowadzą do garderoby ( w miejscu spiżarni) z materacem, albo materaca z garderobą, jak kto woli. Siatka bo jeden z kotów sikał nam na spanko.
Zasypiając można patrzeć w czeluście rękawów...
W Balenie równie ważne jest to, co poza nią.
Wieczorem
Jak widać wszystko jest prowizoryczne. Na ścianach nie ma nawet regipsów (znów wina firmy) , nie ma wylewek (firma) , taki dom tymczasowy, parafrazując określenie związane z adopcją zwierząt.
O właśnie, zwierzęta. One, po pierwszym stresie są już u siebie. Ważna jest micha,
miękki materac pod stołem
I łagodne dłonie.
Miron lubi fotele oddane w leasing przez Przyjaciół.
Ale czasem robi niesłychane susy...
Dyzio, czyli Dyzma . Niech Was nie zwiedzie ten misiowaty wygląd. Zwróćcie uwagę na demaskujący go ząb. Jest największym drapieżnikiem spośród naszych kotów.
Znaleźliśmy coś na bagnach. Odmarzło i wylazło. Lubi kocie żarcie i sofy.
Kotów nie lubi i się stroszy.
Taki prima aprilis spóźniony. To aksolotl w wersji makro, zrobiony na potrzeby filmu.
Jakoś nie mam ochoty na upiększanie mieszkania nr 1. Ani domu, ani ogrodu. Lubię je, jednak tymczasowość mi wiele przesłania. Wystrój świąteczny mieliśmy skromny. Baranek Leń, zrobiony przez Rocha w przedszkolu
Baranek Tumanek.
I Wściekły Kurczak. Oto cały dekor.
Karmnik też nędzny, ale ptaki tej zimy dostały w kość i lepszy taki, niż żaden.
Śmieszy mnie tylko nasz w kontekście zrobionego przeze mnie na zamówienie. Szewc bez butów jednak
Tęsknicie już za latem? Bo ja tak. Za czymś takim.
Chciałam oznajmić dumna jak paw, że właśnie Mąż przyniósł pierwsze listy z NASZEJ WŁASNEJ SKRZYNKI.
No i mniej dumna, że był pan Pośrednik od nieruchomości, wycenił Balenę i wkrótce będzie ogłoszona do sprzedaży, po ustaleniu podziału geodezyjnego, który jest w toku. Czyli decyzja zapadła. Trochę żal, bo taki dom już nam się chyba nie uda. Jest nieco niezwykły, jest spełnieniem naszych marzeń .
Ale powoli przyzwyczajamy się do nowej sytuacji i zaczyna nam się podobać.
W ramach nowego życia bez oszczędzania każdego grosza myślimy o wakacyjnej wyprawie do Bułgarii.
Jako
dziecko byłam 3 razy i przygoda niezapomniana. Ponieważ nadszedł czas,
kiedy Roch zaczyna pamiętać na całe życie, nadszedł też czas budowania
mu zaplecza na przyszłość w postaci prze-pięk-nych wspomnień.
A
poza tym szkoda by było nie skorzystać z takiego potencjału- jesteśmy
zdrowi, chcemy razem, możemy. Wbrew pozorom nie każdemu jest to dane.
Np. Bułgaria.
Lanosem...
:)
A oto do czego służy niebieska lina. I pies.
Wczoraj załatwiłam syna maszynką do golenia Męża. W warszawskich
przedszkolach grasują wszy, jakby co będzie łatwiej tępić parchy.
Roch się mnie właśnie pyta, czy "jak zapadłam w ciążę to marzyłam o takim synku, jak on".
Tak, tak, tak!
I jedziemy do Bułgarii, Mały!