niedziela, 5 maja 2013

Z góry na Ziemię


Znacie taką górską piosenkę? O tym, że gdy nie zostanie po mnie nic? Oprócz błękitnych fotografii?
Pewnie większość tak.
Miałam szczęście w sławetny długi weekend popatrzeć sobie z góry pomimo, że jak na razie jeszcze jestem i żyję :)
Oczywiście mowa o Łokciu. Byłam tam sama 3 dni i znów, jak zwykle dostałam energii na 3 miesiące.

Na dodatek tym razem dostał mi się bonus i mogłam pogapić się z góry z zupełnie innej perspektywy. Nie tylko takiej - tu widok z przyczepy o wschodzie Słońca.



 Takiej nowej perspektywy:


 Najpierw jechałam na lonży



Potem już sama


 Zdjęcia znad końskiego łba są z drugiego dnia, pierwszego myślałam tylko o tym, CO JA TU ROBIĘ??!! NA CZYM JA SIEDZĘ??!!!NIE CHCĘ SPAŚĆ!!!
A potem było lepiej i lepiej.





Konioju ma na imię Likier i jest rzeczywiście taki słodki. A ja się głupia tyle lat bałam...
Pozdrowienia ! 
Patataj!


Dopisane: właśnie byłam w stadninie niedaleko Baleny. Jak tylko dostanę wypłatę, zapisuję się na lekcje. Kiedy rozmawiałam z dziewczynami uczył się właśnie jeździć pan ok. 50, więc i ze mną będzie dobrze. Albo teraz, albo nigdy, bo jak nie teraz to znów stracę 30 lat. 

4 komentarze:

  1. Och...
    Jak cudnie! Wszystko ;))
    I Łokieć (czasami zwany Paluchem ;-)), i koń.
    Całą młodość przejeździłam konno i powiem tyle - niewiele rzeczy może się z tym równać. Szczęście... to jest szczęście ;-))
    Miałaś piękny weekend. Ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano piękny:)
    Inkwizycjo, nadal możesz jeździć. Chyba że coś ze zdrowiem nie tak, np. z kręgosłupem. Ale jak nie - wsiadaj na to piękne zwierzę i w dal :) Tym bardziej, że umiesz, bo podobno tego się nie zapomina, jak jazdy na rowerze.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Często jeżdżę na wakacje w polskie góry i tak samo często z ciężkim sercem je opuszczam.

    OdpowiedzUsuń