poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Na własne oczy

Wszelkie opowieści i filmy nigdy nie oddadzą prawdziwości zjawiska. Ostatnio jechaliśmy z Rzeszowa do Warszawy, śpiewając, słuchając Koziołka Matołka, i takie tam . W pewnym momencie za oknami samochodu zrobiło się jakoś inaczej. Zniknęli ludzie, ulice puste, ani psa, ani kota, zieleń dziwnie szara, zwały śmieci,.Okna w domach pootwierane, puste, pozdzierany styropian do pewnego poziomu, drewniane domy koślawe, obłocone. To była powódź, a raczej to, co po sobie zostawiła. Smutek, bród.Odechciało nam się śpiewać , jedzenie stanęło mi w gardle. Tak chyba jechało się ludziom po wojnie, i tej sprzed lat, i tej w Iraku, Jugosławii. Wyraz, który najbardziej pasuje to pustka. Nie ta, nie wiem, pustyni, czy połonin, ale pustka po czymś co było a nie ma.
I drugie "Na własne oczy". Warszawa w rocznicę wybuchu Powstania.Zamierające miasto. Czas na chwilę staje, takie mam zawsze wrażenie, jak tłumy ludzi, samochody, tramwaje, wszystko zatrzymuje się w miejscu. Jak dla mnie mogłaby być cisza, a nie syreny i klaksony, ale to kwestia gustu. Ja się przyznam, że wczoraj uroniłam łzę, jak podczas jakiejś piosenki w telewizji puszczono dobrze zmontowany film z autentycznych nagrań z Powstania, z Getta. Nie jestem Warszawianką, ale za każdym razem, kiedy idąc ulicami Woli przypadkiem natykam się na pozostałości murów Getta próbuje sobie wyobrazić i nie mogę, nie dociera do mnie ogrom bestialstwa , zarówno Niemców jak i Rosjan, którzy siedzieli za rzeką, m.in. tu, gdzie teraz mieszkam i czekali, aż wykrwawi się odstani dzieciak w wojskowym hełmie.
Byłam kiedyś na Nowym Mieście, piłam kawę w kawiarni na dworze, koło mnie siedział grupa Amerykanów. O 17 zaczęły wyć syreny, wszyscy się zatrzymali, starsi zasalutowali. Amerykanie zaś zgłupieli. "What, the fuck?" usłyszałam. Przerazili się , poderwali od stolika. Ktoś im litościwie wytłumaczył, o co chodzi.Potem usłyszałam parę razy"Co za moment.Co za chwila".
No właśnie, co za chwila.

2 komentarze:

  1. Maszka, bo Ty wrażliwiec jesteś...swoją drogą pewnie zareagowałabym tak samo, albo szpetnie zaklęła pod nosem, bo niemoc jak w przypadku wody - irytuje i wkurza...
    Niesamowicie opisujesz swoje uczucia, lubię Panią czytać;)
    Pozdrawiam chyba burzowo, coś się chmura:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię Panią czytać:)I oglądać.
    I też mam trzyletniego syna.
    Pozdrowienia z Warszawy, spod czarnej chmury, która swym piorunem ani chybi zaraz trafi w mój dom!!!

    OdpowiedzUsuń