czwartek, 26 sierpnia 2010

Baba co się burzy boi

Przedwczoraj w nocy coś się zaczęło dziać daleko na niebie. Najpierw niby nic, jakby ktoś robił zdjęcia z lampą błyskową, ale z minuty na minute wpełzło nad mój dom i się zaczęło. W pewnym momencie pioruny uderzały sobie to tu, to tam, naokoło staruszki Magnolii, czyli mojego domku, a ja struchlała siedziałam w kącie i bałam się ruszyć , bo może pole elektromagnetyczne, jakie bym wytworzyła przywołałoby piorun? Burzy boje się śmiertelnie, bo śmiertelna jest, i koniec, i kropka. Mariusz był w pracowni, ale modliłam się, żeby nie zechciał przyjść do domu, bo musiałby iść tędy:

To są sześciany do obłożenia bluszczem, ale wg. mnie kiedy tak sobie stoją na podwórku za domem same w sobie są instalacja do przywoływania piorunów, z kulistymi włącznie. I jak facet ma pomiędzy nimi iść w środku burzy? Rano odkryłabym zwęglony zewłok. Na pewno. Apogeum było wtedy, kiedy światło na chwilkę przygasło, korki zabrzęczały cicho, a ja wiedziałam"Leci tu". Powietrze pękło i drań strzelił gdzieś przed domem. A ja 10 minut bez ruchu, bo wybije okno i ZNAJDZIE MNIE. Ot, fobijka...

3 komentarze:

  1. No wiesz, to chyba nie jest fobia. Piorun to nic jak żywioł i choć mi chłop tłucze trajektorię ich "walenia" to ja i tak wiem swoje - walą na oślep! Oczywiście założyłam piorunochron:)
    Maszka, musisz te stówy szybciej produkować, najlepiej przed następną burzą:)
    Pozdrawiam Cię cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, jak jest burza, siedzę przy wejściu do piwnicy, bo tam nie ma okien. Znam ten stan, rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, kochane wy moje, rozumiecie mnie.A mężczyźni się uśmiechają pod nosem:(

    OdpowiedzUsuń