środa, 31 października 2012

Dzień Zmarłych


                                                                                                                                                                                  

Utwór może nie na temat, ale czy wszystko musi zawsze mieć kontekst? Pasuje mi  zamyślenia, mgły  jesiennej, nocnego spaceru pośród tysięcy ogników, dźwięku przyciszonych głosów, brzęku  pękania szklanych osłon na znicze, migotliwych cieni, łun nad cmentarzami.
Bardzo lubię ten dzień.
Pierwszy zapamiętany przeze mnie Dzień Zmarłych też był śnieżny. Miałam 5 lat i różową czapkę ze sztucznego futra, zawiązywaną na długie sznurki zakończone wielkimi pomponami. Sznurki ciągle się rozwiązywały, pompony chuśtały się tuż nad płomykami  i Rodzice cały czas ratowali mnie przed zapaleniem się od świec , wtedy jeszcze zwykłych , białych, szybko gasnących na wietrze. Rok później wpadliśmy z Robsonem, ukochanym kuzynem, na myśl, że jest na naszym wiejskim, tywońskim  cmentarzu kilka zapomnianych grobów dzieci i zorganizowaliśmy dla nich w tajemnicy świeczki.  Od tamtej pory co rok  Robert i ja niezależnie od siebie  zapalamy na zaniedbanym grobie dziecka znicz, gdziekolwiek byśmy nie byli. To światło dla tych zapomnianych małych ludzi, ale i dla wszystkich, którym nie dane się było urodzić, i tych dzieci, które nigdy nawet nie zaistniały nigdzie indziej niż w marzeniach. Zawsze potem dzwonimy do siebie i od razu pada pytanie "Zapaliaś? ""Zaswieciłeś?"

W tym roku zapalę świeczkę także dla Chustki
Jej zapiski są Świadectwem ( trudno mi to bylo napisać z małej litery, więc pomimo patetyzmu muszę z dużej i już) na to, że ludzkość nie jest do bani , że na razie siła wyższa nie powinna owinąć naszej kuli folią i nas gremialnie zlikwidować w celu ulepszenia Wszechświata. Jeszcze potrafimy być przepiękni.

Bardzo polecam spróbować przeczytać dziennik Joanny, zwykłej dziewczyny z małego miasta pod Warszawą, pomimo wiedzy, jak dziennik się kończy. Ważne - czytać chronologicznie, czyli od pierwszego posta  do ostatniego.

Jutrzejszy dzień Roch będzie  pamiętał przez całe życie.
 A więc musi być pięknie:)

5 komentarzy:

  1. Nie ma dnia zmarłych tylko Wszystkich Świętych.
    A nazajutrz Zaduszki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chustkę... czytałam. I czytam dalej. Myślałam o niej stojąc na cmentarzu nad grobem mojego maleńkiego synka... Żyła intensywnie i prawdziwie, zachowała godność do końca. Bratanica Padre zmarła na raka, osierociła dwójkę małych dzieci. Coś się we mnie buntuje na myśl o takich śmierciach...
    Ja nie lubię 1 listopada, za dużo w nim zgiełku, tłoku, blichtru... Chodzę na cmentarz w inne dni. Pójdę dzisiaj, zapalę świeczki...
    Spokojnych świąt

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że jest Wszystkich Świętych, ale nie zgadza się to z moją logiką-nasi zmarli bynajmniej święci nie byli. Więc dla mnie to Dzień Zmarłych, zwykłych ludzi, których tu już nie ma.
    A Zaduszki?
    Miło się piło wczoraj grzane wino Za Duszki:)
    Przynajmniej moje duszki miały wielkie poczucie humoru, będąc jeszcze z nami na tym padole i na pewno uśmiechały się kiedyśmy je z rozczuleniem wspominali, pijąc za nasza pamięć o nich jak najdłuższą...

    Inkwizycjo, bardzo mi przykro z powodu Synka:( Sami byliśmy o krok i dosłownie o sekundy od takiej tragedii i rozumiem. Są niepotrzebne i bezcelowe śmierci, też mam takie odczucie.

    Inkwizycjo, my w dzień chodzimy na cmentarz dla rodziny, bo to okazja do spotkania się raz na rok, ale tak na prawdę czekamy na wizytę na cmentarzu wieczorem, wtedy idziemy tam dla siebie. Mniej ludzi, ciszej, migotliwie i tajemniczo, i to właśnie do tego momentu link z piosenką.
    Pozdrawiam i fajowej reszty weekendu.I polecam wieczorny spacer na jakąś metropolię, jakimś cudem bardzo uspakaja.

    OdpowiedzUsuń
  4. NEKROPOLIĘ. O rany, metropolia pomyliła mi się z nekropolią. Jak to się te dwa światy jednak zazębiają...

    OdpowiedzUsuń