poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Kim jesteście?

Zastanawiam się czasem, kim jesteście?
Z wielkim zdziwieniem obserwuję, że miesięcznie ktoś zagląda tu ponad 1000 razy. A przecież nie piszę o niczym konkretnym. Takie pitu-pitu, najczęściej, tak tak, z myślą o sobie, żeby usystematyzować zdjęcia, chwile o których tak łatwo zapomnieć a które budują codzienność. I żeby nie powtarzać jednaj historii 10 razy znajomym, tylko odesłać do bloga. Z wielkim rozrzewnieniem raz na pół roku wracam do pierwszych wpisów, do malutkiego Lolo, do starego domu, do siebie nie wiedzącej, co jej przyniesie Los. Do wiary w udaną budowę Baleny , w nowe życie.
W tej chwili jestem na ogromnym zakręcie i wiecie co? Za parę lat chciałabym wracać do bloga szczęśliwa. Z ulgą przypominać sobie "te czasy", odchodząc od komputera czy co tam wtedy się będzie używać do  DOBREGO życia.
Kasiu, tego Ci życzę.

Pamiętam jak po raz pierwszy weszłam w statystyki i zdziwiłam się liczbą wejść tutaj. Wiem, że wobec innych blogów jest niewielka, ale dla mnie i tak to zadziwiające. I kraje, z których ktoś zagląda - USA, Anglia, Korea Południowa, pozdrawiam także Filipiny!
Nie czujcie się wywołani do tablicy. Ja zostawiam po sobie bardzo mało komentarzy i absolutnie ich tu nie wymagam, choć oczywiście zawsze mi bardzo miło, kiedy ktoś coś napisze.
 Zdaję sobie sprawę, że pisząc raz na zawsze i nieodwracalnie puszczam te teksty w świat, cały wielki świat.
Ale jakoś, pomimo wszystko tego świata się nie boję.
Lubię ludzi. Lubię Was :)
I dlatego na  koniec prezent - nasze rzeźnicze praktyki. Przygotowywanie (jest taki wyraz?!) morświniny na zimę.




Dobra morświnina nie jest zła!
Darzbór!  Czy tam darmórz! 
Czy tam co tam innego...



4 komentarze:

  1. No widzisz, zaglądają tysiące, ale nie zostawiają śladu po sobie...
    W sumie to ja też często... zaglądam, ale ani słowa nie piszę. Czasami nie wiem co. Często odkładam na później, a potem życie mnie zasysa i zapominam.
    Ale lubię tu bywać. Bardzo kibicuję Balenie, nieważne w którym wcieleniu, ale - Waszej. Mylę Łokcia z Kciukiem ;-) Uwielbiam cytaty z Rocha ;))
    Tak więc Matko, pisz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za zachętę, Inkwizycjo. I bardzo się cieszę, ze lubisz zaglądać. Ja do Ciebie też. A jeszcze teraz...eeech, dzieje się!

    Ja na wszelki wypadek postanowiłam nie przywiązywać się do Baleny. Znów mieszkam mentalnie "na walizkach". I znów ta niewygodna tymczasowość, nie wiadomo na ile lat.
    Dobra, ponarzekałam, wystarczy.
    Na Kciuka chcę jechać we wrześniu. Wrzesień w Beskidzie to jest COŚ. Uciec przed morświnami choćby na 5 dni.
    Pozdrawiam i nieustająco trzymam kciuki za Wasze marzenie!

    OdpowiedzUsuń
  3. A Wam, Tysiące, chcę napisać, że fajnie, że zaglądacie. I nie czujcie się do niczego zobowiązani.
    Najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się melduję...zaglądam i czekam na kolejne wpisy, fajnie się Ciebie czyta
    nie pamiętam jak i kiedy trafiłam...chyba w czasie początków Baleny, sama nie piszę bloga taka mam skrytą naturę, krytyczne i obraźliwe komentarze mnie dołują, zawsze się zastanawiam jak Ty na nie reagujesz ...
    ale pamiętam, mam w ulubionych
    pozdrawiam
    Gośka z Warszawy

    OdpowiedzUsuń