Z wielkim zdziwieniem obserwuję, że miesięcznie ktoś zagląda tu ponad 1000 razy. A przecież nie piszę o niczym konkretnym. Takie pitu-pitu, najczęściej, tak tak, z myślą o sobie, żeby usystematyzować zdjęcia, chwile o których tak łatwo zapomnieć a które budują codzienność. I żeby nie powtarzać jednaj historii 10 razy znajomym, tylko odesłać do bloga. Z wielkim rozrzewnieniem raz na pół roku wracam do pierwszych wpisów, do malutkiego Lolo, do starego domu, do siebie nie wiedzącej, co jej przyniesie Los. Do wiary w udaną budowę Baleny , w nowe życie.
W tej chwili jestem na ogromnym zakręcie i wiecie co? Za parę lat chciałabym wracać do bloga szczęśliwa. Z ulgą przypominać sobie "te czasy", odchodząc od komputera czy co tam wtedy się będzie używać do DOBREGO życia.
Kasiu, tego Ci życzę.
Pamiętam jak po raz pierwszy weszłam w statystyki i zdziwiłam się liczbą wejść tutaj. Wiem, że wobec innych blogów jest niewielka, ale dla mnie i tak to zadziwiające. I kraje, z których ktoś zagląda - USA, Anglia, Korea Południowa, pozdrawiam także Filipiny!
Nie czujcie się wywołani do tablicy. Ja zostawiam po sobie bardzo mało komentarzy i absolutnie ich tu nie wymagam, choć oczywiście zawsze mi bardzo miło, kiedy ktoś coś napisze.
Zdaję sobie sprawę, że pisząc raz na zawsze i nieodwracalnie puszczam te teksty w świat, cały wielki świat.
Ale jakoś, pomimo wszystko tego świata się nie boję.
Lubię ludzi. Lubię Was :)
I dlatego na koniec prezent - nasze rzeźnicze praktyki. Przygotowywanie (jest taki wyraz?!) morświniny na zimę.
Dobra morświnina nie jest zła!
Darzbór! Czy tam darmórz!
Czy tam co tam innego...
No widzisz, zaglądają tysiące, ale nie zostawiają śladu po sobie...
OdpowiedzUsuńW sumie to ja też często... zaglądam, ale ani słowa nie piszę. Czasami nie wiem co. Często odkładam na później, a potem życie mnie zasysa i zapominam.
Ale lubię tu bywać. Bardzo kibicuję Balenie, nieważne w którym wcieleniu, ale - Waszej. Mylę Łokcia z Kciukiem ;-) Uwielbiam cytaty z Rocha ;))
Tak więc Matko, pisz!
Dziękuje za zachętę, Inkwizycjo. I bardzo się cieszę, ze lubisz zaglądać. Ja do Ciebie też. A jeszcze teraz...eeech, dzieje się!
OdpowiedzUsuńJa na wszelki wypadek postanowiłam nie przywiązywać się do Baleny. Znów mieszkam mentalnie "na walizkach". I znów ta niewygodna tymczasowość, nie wiadomo na ile lat.
Dobra, ponarzekałam, wystarczy.
Na Kciuka chcę jechać we wrześniu. Wrzesień w Beskidzie to jest COŚ. Uciec przed morświnami choćby na 5 dni.
Pozdrawiam i nieustająco trzymam kciuki za Wasze marzenie!
A Wam, Tysiące, chcę napisać, że fajnie, że zaglądacie. I nie czujcie się do niczego zobowiązani.
OdpowiedzUsuńNajlepszego!
Ja się melduję...zaglądam i czekam na kolejne wpisy, fajnie się Ciebie czyta
OdpowiedzUsuńnie pamiętam jak i kiedy trafiłam...chyba w czasie początków Baleny, sama nie piszę bloga taka mam skrytą naturę, krytyczne i obraźliwe komentarze mnie dołują, zawsze się zastanawiam jak Ty na nie reagujesz ...
ale pamiętam, mam w ulubionych
pozdrawiam
Gośka z Warszawy