czwartek, 1 marca 2012

Pierwsi goście i budowa


Mieliśmy w nowym domu pierwszych gości. Na herbacie, z miodem, cytryną i cynamonem. W chłodny dzień, jak ktoś to dostaje na dworze to pije jak ambrozję. Oczywiście ważny jest dzbanek-termos. Napój chłodny w zimie na dworze nie ma sensu, no, chyba że jest procentowy.


Całuski mamy i córki na podwalinie.Może za 10 lat zamiast mamy będzie Roch...Podwalanie na podwalinie...A poniżej I. z Z. w błocie, z ogarem polskim Mirką i owczarkiem szkockim Maszką, starą Maszką, która ma już grzbiet wygięty jak osiołek, takie siodełko.


Stare psy często tak mają.
Dla Inkwizycji:Maszka trzyma się dobrze, chociaż jest zupełnie głucha.Ma mniej zdjęć, niż inwazyjna Folga, bo na urodziny dostałam aparat fotograficzny pozwalający robić zdjęcia w ruchu, robię wiec Foldze fotki, bo to nowość. Maszynka ma kłopoty ze stawami, jest raczej stacjonarna, owszem, chętnie idzie na krótki, powolny spacer, ale to tyle. Ostatnio, jak był mokry śnieg pod łapami robiły się jej twarde kule i nawet krótki spacer był dla niej kłopotliwy. Generalnie jej zdjęcia noszą tytuł "No chodź do domu".

Z nudów robi to, co kocha-wciska swój długi nos w śnieg i zaciąga się jak kokainistka.

Poniżej widać, jak spędza czas Maszka i Folga. Maszka stoi znudzona, Folga szuka wśród budowniczych rzucacza, łazi za nim z patykiem, plącze się pod nogami, przeszkadza, ale w końcu ma, czego pragnie.


Na powyższym zdjęciu widać także, jak panowie przymierzają pierwsze bale, połówki.
Pozostając jeszcze na chwile przy naszych zwierzętach, powrócę do Loci. Kot jak to kot, zawsze znajdzie sobie jedyną plamę Słońca na podłodze, prawda?


I jak tak sobie leży, nagrzany , nie da rady go nie pogłaskać.


Kot, jak to kot, zwierzę przeważnie czyste (przeważnie, bo jeden z moich kotów jest brudasem), po dotykaniu go ludzka ręką, według kota tłustą i brudną, musi się potem umyć.



Wygłaskany i umyty kot, leżący w najcieplejszym miejscu pokoju ma minę , eee, trudno opisać, no taką, jak na zdjęciu poniżej. Obyśmy i my jak najczęściej mieli takie samopoczucie...



Budowa domu z bali.

Kilka dni temu znów padał śnieg. Kiedy ja obserwowałam ten powrót z ciepłego pokoju


budowniczy walczyli z drewnem i żywiołem.


Położyli podwalinę, podocinali, porzeźbili piłami łańcuchowymi, przykręcili do fundamentu.






Panowie zaczęli układać pierwszy poziom bali.




Zarówno połówki, jak i bale pełne leżą na gąbce, uszczelnione są pianką poliuretanową.


Gdzieniegdzie w węgłach, czyli narożnikach szczelin nie ma w ogóle,



gdzieniegdzie są takie


i tam idzie uszczelnienie z wełny mineralnej. Pierwszy poziom bali przykręcony jest do podwaliny i połówek wkrętami.

Budowanie takiego domu to składanie wielkich klocków. Ciągłe przymierzanie,

przenoszenie przedmiotów ważących kilkaset kilogramów. Niezbędna jest umiejętność pracy grupowej, hej juuup!

Powoli zarysowuje się prawa strona domu

i lewa, gdzie widać otwory na podwójne drzwi tarasowe w kuchni i pracowni.


Docelowo klocki maja się ułożyć tak oto.


To rysunek balizacji, bez ścian działowych.
Lolaboga, no musi się udać.
Abrakadabra...

1 komentarz:

  1. A wiesz, Maszko, u nas podobnie: starsza sunia też łapie patyk i staje pod drzwiami domu, nie chce jej się biegać (na spacerze jest inaczej), ma dopiero 8 lat, ale już widzę, jak spowolniała. Młodej też robiły się gule śniegowe między palcami, już nosiłam się z zamiarem kupienia jej butów ;-)) ale śnieg zniknął ;-)
    Pięknie Wam dom rośnie, aż tu czuję ten zapach drewna ;-)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń