wtorek, 2 marca 2010

Urodziny nomada i metr wzrostu.

W sobotę były moje urodziny. Chcę bardzo podziękować za obecność wszystkim wspaniałym gościom. Wymieniam wg. kolejności siedzenia przy stole:
Grześkowi, Beacie, Iwonie, Sylwii, Kubie, Edycie i panience x w jej brzuchu, Pawłowi, Pawłowi K., Kamili, Dobrochnie, Krzyśkowi, Jarkowi, Asi i Mariuszowi mojemu najkochańszemu. Czasy się zmieniają, my się zmieniamy, ale imprezy jakie były takie zostały. Ta skończyła się o 7.30 w niedzielę. Straty: lampa w kuchni (pozostała żarówka, lampa spadła), rzeźba, która spadła z szafy (dobrze, że nikogo nie zabiła), kawałek tortu , który znaleźliśmy zatrzaśnięty we framudze od okna, wielkie limo o typowo menelskim wydźwięku pod okiem jednej z koleżanek, wszędzie rozlany wosk, zerwana zasłona w łazience, śliwa na moim czole.
Zyski: dobra energia na parę tygodni, dziesiątki tulipanów, prześliczne korale, świetna płyta.
I konkluzja-Warszawa to nie jest moje miasto rodzinne, pojawiłam się tu pewnego dnia, sama samiuteńka i zostałam, jak nomadowie, bo akurat tu jest praca dla mnie , ale jeśli pojawi się nowa ciekawa możliwość za jakiś czas, być może, bo dlaczego nie znów pojedziemy dalej, tym razem już we trójkę. Jest coś ogromnie pociągającego w rozpoczynaniu życia od nowa, oczywiście mając mocne zaplecze, tak jak miałam ja, rodzinę i przyjaciół, z którymi rozmawiałam z budek telefonicznych, bo jak się tu sprowadziłam nikt nie miał nadziei na posiadanie telefonu komórkowego. Tenże posiadał najwyżej Dżejms Bond. Każdy, na prawde każdy powinien coś takiego przeżyć, daje to dużo wiary we wszystko, siebie, świat, ludzi.
Z samych urodzin zdjęć nie posiadam, byłoby to zresztą demaskatorskie, he he. Posiadam trzy fotki sprzed i oto one. Pierwsza przedstawia tort z autoportretem, druga bajzelik a trzecia pomoc kuchenną przy robieniu bigosu.

.



A jeśli już mowa o pomocy to znalazłam w naszym aparacie zdjęcia robione przez Rochulca i dotarło do mnie, że dzięki temu w końcu widać z jakiej perspektywy widzi świat osoba mająca metr wzrostu i bezwzgledny stosunek do modela;)

Dzięki tym fotografiom i ja przypomniałam sobie, jak byłam taka malutka. Te wielkie meble i drzwi jak bramy. Fajnie wtedy było, ale i dziś
podoba mi sie tu, i to jak, i to jak...
Tra la la...

2 komentarze:

  1. spóźnione wszystkiego najlepszego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh. No proszę, Stolica, Wyższa Kultura, a tu ni stąd ni zowąd jakieś atawizmy - relikty kanibalizmu wyłażą. :D Spróbowałby nam ktoś zeżreć Kumpelę u nas na Pogórzu. Nawet symbolicznie.:D Najlepszego.

    OdpowiedzUsuń