poniedziałek, 25 marca 2013

Sprzedam dom z bali


 Po 7 latach ciułactwa (bez wyjazdów na wakacje, nowych ciuchów, z samochodem trumną, bo ma najgorsze po małym fiacie testy wypadkowe w PL., itd.itp.) , ciułactwa bo remont domu, tego co sprzedaliśmy, a teraz budowa Baleny, mam dość. Obliczyliśmy z M. , że w najlepszym wypadku skończenie domu zajmie nam ok. 2 lat. Zakładając, że będą zlecenia, bo niefrasobliwie pomijamy okresy, kiedy autentycznie nie ma na chleb i pożycza się od znajomych.
Jesteśmy tzw. wolnymi strzelcami, czy inaczej, bardziej na czasie "freelancerami'. Wiecie, co robi Wszechmogący, kiedy wolny strzelec snuje finanowe plany na przyszłość? Siedzi na swoim tronie, wyje ze śmiechu, waląc się po kolanach, trąca św. Piotra i mówi, chichrając się rubasznie, że Jego  dzieci Ludzie robią w Kosmosie najśmieszniejszy kabaret, i ich skecze, choć powtarzalne, nigdy Go nie znudzą.


Optymistycznie licząc zamieszkanie w WYKOŃCZONEJ Balenie obliczamy na 2 lata. Dwa lata mieszkania w norze, no dobra, nieco cieplej - w norce, bo moje aktualne lokum estetyką i wygodą nie powala. Delikatnie mówiąc. Do tego M. pewnie będzie chciał dobudować, i słusznie,  pracownię, która jest w projekcie, więc po zamieszkaniu w całym domu nadal ściubolenie. Liczę min. kolejne 2 lata.

Tak piękniście załatwiła nas FIRMA.

Czyli przy dobrych wiatrach (Wszechmogący, Mógłbys trochę pomóc...) w wieku 42 lat będziemy mogli pojechać na wczasy i zacząć kupować nie w lumpach. Kupić dziecku rower, a nie składać się na tenże całą rodziną.

Oczywiście o ile będa zlecenia.
Wszechmogący! No!



Mam dość.

Nie chcę zmarnować najpiękniejszych lat, kiedy jestem zdrowa, sprawna, kiedy syn i Mąż też , na odkładanie każdego grosza. To tak, jakbym ciągle była na diecie, liczyła każda kalorię, kurwa . Przepraszam za wyrażenie. M. przy okazji KAŻDEGO zakupu , na prawdę każdego wymienia słowo "dom" i tego też nienawidzę. Choć oczywiście to Małżonek, mądry i racjonalny ma rację. I na prawdę nie piszę tego z przekąsem. Gdyby nie on, Wszechmogący miałby więcej roboty w opiece nad nami.
Przedwczoraj powiedziałam pierwszy raz na głos , żeby sprzedać Balenę, była mała awantura. Ja jestem nomadem, włóczykijem, Mąż przywiązuje się i zakochuje. Zrobiłam więc test żeby mu dokładnie pokazać, jak żyjemy. Wczoraj znalazłam   w Lidlu garnek, świetny, 65 zł., taki, co w nim nie przywiera i nie drze się drucianym drapakierm śmierdzących spalenizną farfocli.  I syknęłam tylko "Ja tym pracuje, jak ty szlifierką. Codziennie. To moje narzędzie. Powiedz to. Powiedz"dom" a pieprznę  tym garem o ziemię".
Właśnie w garnku gotuje się soczewica na pasztecik :)
Potrafię być straszna. I nienawidzę być do tego zmuszana.


Jest mianowicie opcja B. Do Baleny przylega nasza druga działka. Ok. 20 arów łąki z brzozami i 50 arów lasu. Tu link do fotki. Widok z balkonu na nią



.

Na początku to ona miała być nasza przepustką do ustawienia się, czyli sprzedajemy ją, kupujemy mieszkanie, wynajmujemy, mamy co miesiąc stały dochód, R. jest ustawiony. Ale kto to kupi? I za ile? Nie oszukujmy się, tak na prawdę wzięlibyśmy pieniądze  za łąkę, las prawie gratis. Poza tym wtedy kiedyś tam kiedyś mamy sąsiadów naokoło. Prędzej czy później tak będzie. Ta działka zapewnia nam las z dwóch stron forever :)



I Kasia, postrach Męża, wymyśliła, żeby opchnąć Balenę. Widzę same plusy dodatnie. Mamy działkę z lasem, zawsze z dwóch stron cisza i spokój . Pom. nami a Teściami Balena , a więc zdrowy dystans ;)

Zresztą Balena ma o wiele większe szanse na kupca, pieniądze też nieporównanie większe. Budujemy na podleśnej działce nowy dom, WYKAŃCZAMY NA CITO, do tego kupujemy mieszkanie dla Rocha. Mieszkamy jak  ludzie, czy tam Europejczycy, chi chi, jeździmy na wakacje, najwyżej inwestujemy w domek na Łokciu.

Skomroch kupuje sobie konia.

No dobra, żart.



Jako, że po opiekowaniu się umierającą kuzynką, lat 45, i gwoździu w głowie w postaci jej słów o wartości życia, po czytaniu Chustki,  mam poczucie niepowtażalności i kruchości istnienia, i tego, jak KAŻDY moment, dzień, rok jest cenny - szkoda mi czasu na ścibolenie, żeby na łożu śmierci mieć więcej. I tak TU wszystko zostanie.



I co, co uważacie? Proszę o rady, tylko nie dajcie się zwieść mojemu darowi przekonywania, ekchem, ekchem. Proszę o obiektywizm.
Ilośc wejść na bloga jest spora, komentarzy mało. Sama jestem cichym blogowym surferem i absolutnie nie mam o to pretensji. Tu jednak pytanie jest ważne i poważne, więc prooooszę o opinie.
Proszę.
Można  na maila.
Katarzyna Skomroch

Dopisane.

A na deser to. W 1975 r. wiosną  miałam ponad miesiąc i wytrzeszczonymi oczami czyniłam pierwsze fascynujące obserwacje, Siostra samodzielnie po raz pierwszy niosła koszyczek ze święconką , moja Mama miała włosy do pasa a Tata piękne baczki.
A potem cały kraj oglądał Opole :)


Biedna Zimo, co cię już nikt nie lubi i nie chce, posłuchaj tego i daj sobie  spokój.

41 komentarzy:

  1. Chyba dobry pomysł....Choć wyobrażam sobie, że to bardzo trudna decyzja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam Twoją odpowiedź po moim poprzednim wpisie i dzisiejszy post. U mnie poszło gładko dobra firma, w miarę finanse. Potem zrobiło się gorzej straciłam pracę ja i mój mąż. Były trudne chwile ale nie takie jak Twoje. Ciebie ogarnęło ogólne zmęczenie. Jeżeli masz znienawidzić swoje marzenie to czasami warto spasować. Może rzeczywiście sprzedajcie ten dom który ma w sobie zbyt dużo złych emocji, wspomnień by to poskładać. Odpocznijcie, odsapnijcie, wyjedźcie gdzieś. Potem spełniajcie nowe marzenia...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dani, decyzja bardzo trudna i bardzo świeża. Cały czas się waży.
    Ale już samo myślenie, że można, że nie jesteśmy uwiązani, nie musimy nic, daje mi poczucie wolności i się uspakajam.
    Dzięki za odpowiedź:)
    Magdaleno, bardzo trafnie to ujęłaś. Tak właśnie, boję się znienawidzić marzenie. Bo bardzo mi żal potencjału, które miało i tego, co ktoś z tym zrobił. Dopóki jeszcze nie kojarzę tego domu ze złymi emocjami, bo na razie jeszcze nie, ale fakt, już nie chodzę po pokojach i nie planuję. Nie zapuszczam się wgłąb domu. Chociaż jest taki piękny :)

    Pewnie minie, jak się zrobi cieplej.

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie uważasz, że życie jest właśnie fajne dlatego, że nieprzewidywalne? Muszę znaleźć chwilkę i skrobnąć do Ciebie maila, moje perypetie życiowe nie nadają się na wynurzenie publiczne...

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mi się to wszystko zaczyna podobać, jak już decyzja podąża w jednym kierunku. Strasznie trudne, bo to coś pomiędzy łzami a wsiadaniem na piękny statek, co nas zawiezie nie wiadomo gdzie.
    Przynajmniej się obudziłam ze smutku i marazmu, bo na prawdę zrobił się finansowy i życiowy pat. A tu proszę, coś jednak można zrobić.
    Dorota, czekam na maila.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazwyczaj pat zaczyna się od finansowego i niepotrzebnie ciągnie za sobą ten życiowy...bo wtedy dopiero wszystko zaczyna być do dupy.
    Odezwę się wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera - nie wiem, co bym zrobiła! My też jesteśmy freelancerami więc znamy to wszystko z autopsji. Raz jest lepiej, raz gorzej ( ostatnio Wszechmogący rechocze... )ale bujamy się do przodu z remontem. Tylko, ze my nie bardzo mamy opcji, zeby sprzedać, bo kto kupi do połowy wyremontowany dom z niedokończonym dojazdem? Chyba bym sprzedała na Twoim miejscu. Bo żyje się raz, a potem to już tylko straszy...
    Powodzenia!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że jesteście freelancerami , bo zaglądam cichcem :)
      I bardzo mnie cieszy każdy Wasz krok do przodu.

      No właśnie, Asiu. Żyje się raz.
      Wrzuciłam temat na moje forum i większość głosów za, a tam mądre kobiety obradują.
      Balenki też nikt nie kupi od ręki. Podejrzewam, że jest jednak nietypowa i rozgrzebana kompletnie.
      Ale Asia, sama myśl o takiej możliwości jakoś pomaga.
      Pomimo, że ogromny żal. Ale wolę być szczęśliwa, niż mieć ten dom, bez części okien, same ściany.

      Usuń
    2. A wasz dom jest świetny i gdyby go wrzucić na odpowiedni portal, np. kochamwies.pl to nie można wykluczyć, że ktoś się w nim zakocha:)

      Usuń
    3. Ja tylko tak gadam o sprzedaży, bo mi już zima uszami wychodzi:-))) Tak naprawdę kocham ten dom, a z braku kasy remontuję go własnymi rączkami przecież! Prawda jest taka, że jak muszę spędzić w mieście więcej czasu ( a czasami muszę... ) czuję jak już na powiatówce ogarnia mnie spokój, a miejskie rozedrganie gdzieś znika. A słuchaj - gdybyście sprzedali i dom i przylegającą działkę, a za to kupili jakieś sympatyczne siedlisko w miarę dobrym stanie? Taka myśl mnie naszła...

      Usuń
    4. Ale ja uwielbiam to miejsce. Patrząc na Twój kom. powyżej coś o kochaniu i uwielbianiu Wiesz :)
      Niby miasto, a Syberia.
      Na prawdę jedyne w swoim rodzaju. Jeżdżę rowerem, samochodem, łazimy sporo i drugiego takiego w pobliżu stolicy, z której , co ważne, żyjemy, nie znaleźliśmy. W bonusie 10 minut rowerem od nas, po drodze z przedszkola jest kąpielisko, co dla Rocha wodnika oznacza raj na ziemi. 20 minut rowerem Falenica ze sklepami, biblioteką, bazarem, szkołą integracyjną dla R. Z Falenicy kolejka, takie naziemne metro do centrum, 36 minut. Wszystko tu jest. Dla nas raj.
      I tak, jak sobie wyobrażam zostawić Balenę, to już to miejsce zostawić było by trudno.
      Wczoraj kruk siedział u nas przed domem. Ależ to wielkie ptaszysko!
      No i gdzie ja coś takiego w stolicy zobaczę? ;)
      Pozdrawiam i dziękuję za serdeczność:)


      Usuń
  8. Kasiu, strasznie ale to strasznie mi przykro czytać takie Twoje słowa:( Przykro, ale rozumiem Twoją decyzję. Jeśli czujesz/czujecie, że tak dla Was będzie lepiej, sprzedajcie dom. Po prostu sprzedajcie, zrealizujcie inny plan i żyjcie.
    Ja byłam mistrzynią dziesięciolatek. Budowa domu pochłonęła qpę naszego potu i wyrzeczeń. I co, Pan Bóg obśmiał się z naszych planów 'miejsca na całe życie' i teraz mieszkają w naszym pięknym domu z super izolacjami, taśmami, drzwiami itd itp inni ludzie. Nam decyzja o sprzedaży przyszła b łatwo, ale i powód był inny. Tylko teraz, właśnie w eiku 41 lat, zaczynamy w zupełnie innym miejscu. Itd itd. Sprawę znasz, więc nie będę się rozpisywała.
    W każdym razie - rób, co czujesz, co Wam serce dyktuje. Nie trać ani dnia z życia.
    No.
    Trzymam kciuki za mądrą decyzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano znam Waszą historię. Wszechmogący nie rozpieszcza :(
      Mocno, mocno życzę, żeby zaczął i żeby Wasza decyzja zaowocowała Frankowym zdrowiem. Uściskaj go ode mnie!

      A tak w ogóle gdzie się szanowna Koleżanka podziewa? Bo na pewno nie na forum!

      Chcę tracić życie na wylegiwanie się po pracy w skończonym salonie w skończonym domu. Z książką. Po ugotowaniu obiadu w normalnej kuchni, a nie w miejscu na piec CO. Po zmyciu garów przez zmywarkę, teraz czegoś takiego nie mamy. Bo dom.
      Na chwile wyobraziłam sobie, że nie muszę odkładać.
      Otworzyło się nieograniczone pole możliwości. Nieprzyzwyczajonam;)
      I z rozpędu kupiłam blender do robienia past ze strączkowych. A Mąż nic.
      Chyba zaczynamy nowe życie :)


      Usuń
    2. Napis nad piekłem w Boskiej Komedii brzmiał " Porzućcie wszelką nadzieję".
      Facet tzn Dante ( Dante z Algierii - jak mawiał jeden z moich mniej humanistycznych kolegów) wiedział co mówi, bo miał biznesowy a nie freelancerski umysł ;) Innymi słowy słuchaj szanownego małżonka i nie dumaj za dużo ;P

      Usuń
    3. Kacha, właśnie wróciłam - przynajmniej tak sądzę.
      Życie jest zbyt piękne, by marnować je na oszczędzanie na kolejny worek cementu.
      Nowy blender to jest to;-)

      Kciuki z całych sił:*

      Usuń
    4. Marek, ja i niedumanie to se ne da. To już nie była bym ja, równie dobrze mogla bym się nazywać Ala Kowalska i mieszkać w Sochaczewie.
      No nie da się.
      A poza tym dlaczego mam się kierować w życiu maksymą, która zdobi bramę piekła? A?

      To ja wybieram z biznesowych Owidiusza."Cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz końca" .
      Tak, absolutnie nie mogę w wypadku tak ogromnych decyzji tracić z oczu końca.
      Dziękuję za obiektywizm!

      Aga od Frania, blender to na prawdę jest to!
      Pasztet wyszedł pycha:)
      Wracaj, wracaj, tęsknimy!

      Usuń
  9. Witaj,jak do tej pory po cichu zaglądałam i cicho siedziałam. Ale podziwiałam i zazdraszczałam. Qrczę, jak mnie poruszyły Twoje ostatnie posty. Ku...wa człowiek myśli, że jak uczciwy jest i zgodnie z dekalogiem postępuje, to i cały świat dookoła taki jest. Strasznie mi przykro i żal tego domu. Ja chyba jestem jak Twój mąż. Pewnie zakochałabym się w tym marzeniu i nie odpuszczała. Ale tak tylko mówię, bo nie mam takiej sytuacji i zszarganych nerwów, więc taka mundra jestem. Wiem też z drugiej strony, że wszystko mija, nawet najdłuższa żmija i kiedyś może przyjść chwila, w której żałowalibyście takiej decyzji. Ale powtarzam, nie wiem, jak to jest być w takiej sytuacji... Wiesz, że teraz generalnie nieruchomości ciężko się sprzedaje. Kryzys... Pewnie jakiś czas to zajmie. Może wystawcie na sprzedaż za cenę, jaka Was interesuje i zobaczcie co się będzie działo. Ale w tym samym czasie walczcie razem z adwokatem o swoje. Zobaczycie co los w pierwszej kolejności przyniesie. A przyniesie najlepsze rozwiązanie...
    Czy my, aby sąsiadkami nie jesteśmy. Ja ze Starej Miłosnej.
    Pozdrawiam Was ciepło,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  10. Asia, dzięki za wsparcie:)
    Myślę o adwokacie, ale to kolejny wydatek. jeden pan, który "naszej" firmie chce wytoczyć proces, skosztorysował cenę i będzie go to kosztowało ok. 10 tys.
    Na dodatek ci ludzie nie są raczej wypłacalni, ściągalność chyba żadna.
    Dostałam namiary na świetnego prawnika, jutro chce zadzwonić i się umówić, jeśli cena mnie nie powali na kolana. Przynajmniej wpiszą przy ew. przegranej firmy osobę, z która podpisałam umowę na Krajową Listę Długów, co jej na pewno życia nie ułatwi.
    Tak, jesteśmy sąsiadkami, ja mieszkam w Aleksandrowie za Falenicą :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kacha, no to pięknie... :(
    Ale rzeczywiście jak masz ten dom znienawidzić to chyba nie ma sensu...
    Ja w pewnym momencie zaczęłam swoją budowę nienawidzić... ciągłe nerwy, łzy... na szczęście potem postanowiliśmy zerwać umowę i jakoś powoli pokuśtykało do przodu...
    Trzymam kciuki za podjęcie decyzji... Wiem, że będzie właściwa, boś mądra baba jest :)
    Pozdrawiam
    Zadzwonię wkrótce . MOOSE

    OdpowiedzUsuń
  12. Moose, to ja zadzwonię, bo pytanie mam. O to, ile trzeba min. dom z bala odsunąć od lasu. Bo Ty w lesie masz Twoją Balenkę, co?
    Bo oczywiście każdy kolejny nasz dom, gdzie by nie stał będzie z bala. Czytając w łóżku i opierając się o ścianę, która rozgrzewa się rozkosznie w dotyku i ma fakturę brzoskwini już sobie inaczej nie wyobrażam.
    Ech, te przepisy.
    No i dziękuje za komplement, po tym, jak się dałam zrobić w konia panu Z. trochę straciłam zaufania do siebie. Bardziej, niż trochę.
    Ale się uczę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to czekam na telefon...
      Uściski Moose

      Usuń
  13. czesc Katarzyno
    przeczytalem oba wpisy, z 'muratora' i ten, dopiero teraz skojarzylem kim jest 'byly forumowy guru, pan Z.', i tym bardziej w pamieci wyryje motto: 'lekam sie Grekow, nawet gdy skladaja dary' a takich ostatnio na forum, dziwnie duzy 'wysyp', pewnie zaczyna sie sezon budowlany, hieny wietrza krew i szukaja nowych ofiar : /

    mam nieco obiekcji do Twojego stwierdzenia ze 'szkoda mi czasu na ścibolenie, żeby na łożu śmierci mieć więcej', a to dlatego ze nie sadze aby Twoim leitmotivem bylo gromadzenie dobr materialnych a budowa Baleny swiadczy o zupelnie czyms innym

    trudno mi udzielic rady w kwestii sprzedazy domu i rozpoczecia budowy nowego, problemem moze byc sprzedaz bo jak ktos wczesniej wspomnial rynek domow i mieszkan jest w czarnej d...., budowa pewnie pojdzie bardziej sprawnie bo masz (bolesne) doswiadczenie inwestorskie i bedziesz dmuchac na zimne
    BTW sprzedajac dom staralbym sie minimalizowac ewentualne straty, nie przywiazujac wagi do mozliwego zysku, dlatego wycena raczej nie jest Ci potrzebna, wszak wiesz ile dotad kasy pochlonela budowa domu

    mysle ze rozumiem Twoje zniechecenie ale tymczasem nie poddawaj sie, rob male kroki (sprawa przeciw 'guru' i chocby wpisanie go do BIK a pozniej nekanie przez windykatora oraz rownolegle sprzedaz Baleny), z wlasnych doswiadczen zyciowych wiem ze po burzy zaczyna swiecic slonce, trzymam kciuki!

    pozdrawiam
    borge

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki, borge! Balena będzie się sprzedawać bardzo długo. Może w międzyczasie jakoś damy radę ją skończyć, ale mam coraz mniejszą ochotę. No dobra. Nie mam ochoty. Prawdę mówiąc wolałabym zmienić samochód, bo nasz stary lanos ma taki wynik testów wypadkowych, że mógłby się znaleźć na jednaj półce z Fiatem 126 p. A jeździmy bardzo dużo i daleko. Dopóki nie było dziecka jakoś się tym nie przejmowałam. A teraz się przejmuję.
    Wyceną nazwałam wizytę pana agenta nieruchomości. Ma przyjechać da nas 3 go kwietnia. Zobaczymy, co powie.

    A odnośnie guru robię małe kroki, malutkie ale mogą się okazać bardzo bolesne :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Iii tam. Rzadko kto przeprowadza się teraz na pikne wykończone full wypasik wnętrza. Nie trzeba się zarzynać - wystarczy odrobina konsekwencji. Najlepiej zrobić sobie plan, że w nastepnym roku zrobi się np. tylko dwa pomieszczenia - przestrzeń życiowa znacznie się zwiększy , komfort zauważalnie poprawi a można żyć normalnie i nie odmawiać sobie wszystkiego. W następnych latach robić sobie powolutku kolejne etapy. I co z tego, że budowa będzie trwała przez kilka lat. Jest się na swoim, bez niczyjej łaski - nie jest powiedziane, że na nowej budowie, mimo zachowania ostrozności, nie zdarzy się znów coś niefajnego ( odpukać). W takim przypadku sił mogłoby rzeczywiście nie starczyć. A w Balenie większych stresów już nie będzie - nieprzyjaciel jest zlokalizowany, znacie jego mocne i słabe strony. Nic Was już nie zaskoczy. A co do wieku to mię rozbawiłaś madame - zamienimy się ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Marmur, tak też chcemy zrobić. Ale mając w zanadrzu jeszcze jedną działkę, obok Balenki, dlaczego nie spróbować? Działkę równie atrakcyjną.
    Wszelkie pieniądze włożone w kończenie domu się i tak zwrócą. A same okna i drzwi wejściowe, których osławiony pan Z.57 jakoś nawet nie zamówił, to koszt jeszcze 10 tys. Bo kupiliśmy tylko to, co zamówił. drugi raz kupiliśmy, raz je kupowaliśmy w lipcu. Ale jak to mawia przysłowie "Dwa razy kupione dobrze kupione" ;)
    Ja na pewno chcę zmienić samochód. Siostra mi ciągle gada, jakie to miała przypadki na dyżurze (jest radiologiem) i czego można było uniknąć, gdyby były poduszki itp. A potrafi być obrazowa.
    No i : reszta okien czy samochód? Oto jest pierwsze z pytań, gdzie ulokować pieniądze, które właśnie zarabiamy, robiąc wielką skałę do Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy.
    Cha!

    OdpowiedzUsuń
  17. To jak będziesz jeszcze jakiś czas wspomagać to polskie lotnictwo w Bydgoszczy,to nadmienię, że do nas jest tylko 100km. Liczę na to , że już na dniach ( niepoprawny optymista ?;) zaczniemy działania w naszej dziupli. Jakby co, to grilla mamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja zawsze coś znajdę na grilla i coś do tego czegoś do picia na grilla też :)
    Skałę będziemy montować za ok. miesiąc. 100 km. to trochę dużo, ale jak już się z M. wyrwiemy z domu to kto wie...
    Dziękuję za zaproszenie!
    No i nie lotnictwo, tylko wojska lądowe, a konkretnie bitwę pod Monte Cassino aranżujemy.
    Dobrze, że mamy przypadkowo dużą pracownię, (wszak to salono-jadalnio-kuchnia), bo skała ma 5 na 6 m.
    No i co, nie ma tego złego, co by ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Za miesiąc to grille będą już pracować pełną parą, bo śnieg powinien być już mniejszy ;) Chyba... że nowy napada ;D Jak Wasz Lanos zaakceptuje taką 100 kilometrową ekstrawagancję, to wpadajcie. Prócz weekendu mam zwykle wolne jeszcze poniedziałki i wtorki, można szaleć :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Marmur, lanos jest genialnym samochodem na krótkie trasy i do pracy. W ogóle się nie psuje, a jak już coś się dzieje, np. ostatnio po prostu została mi w dłoniach klamka (materiał uległ zmęczeniu;)) to nowe części są groszowym wydatkiem.

    Jeśli wygramy przetarg na 16 morświnów to raczej będziemy mono ograniczeni czasowo. A jeśli nie (Wszechmogący, wołam! ) to kto wie, kto wie...Włóczęga to moje drugie imię :)
    Jeszcze raz dziękuję. Gdyby coś było do załatwienia w stolicy, także zapraszam, porą ciepłą mamy wielki strych do dyspozycji. Dół też, ale tam wylewka betonowa i zimno od plecków by na materacyku ciągło:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kasia, Ty włóczęgo... Ile to się do mnie wybierasz... hę...??? ;)
    POzdrawiam jak zwykle zapraszam :)
    Moose

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  23. Pozdrawiam z Torunia, z balowego domku. Sprzedawaj, sprzedawaj ale za taką cenę, że całe życie będziesz wiedziala że to była najlepsza decyzja w życiu .Moj kierownik budowy, któremu od początku budowa domu z bala wydawala się niedorzeczna to na koniec budowy stwierdził, że szybciej sprzedam ten dom niż jakikolwiek murowany, których jest tysiące. Jeżeli ktoś nie zakocha się w takim domu to nawet niska cena go nie przekona .Natomiast dla miłośnika takiego klimatu cena może nie mieć znaczenia. Ja też czesto myslalam i takim rozwiązaniu jednak nie znajde drugiej tak pieknej dzialki. Ale doskonale rozumiem brak wakacji i odmawiania sobie przyjemnosci ,ktore dodaja smaku w życiu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Tak sobie czasem poczytuję i po długiej nieobecności trafiłam na rozważania o sprzedaży domu. A czytałam sobie bo zafascynował mnie Wasz entuzjazm w budowaniu tego domu, podczas gdy ja już byłam zmęczona budową naszego. I tak sobie myślę, że nie rezygnuje się ze swoich marzeń jeśli są to prawdziwe marzenia wypływające z głębi serca. Dla kilku sprzętów domowych i wakacji. Wakacje są tak kuszące bo ewidentnie kojarzą się z wypoczynkiem, odpoczynkiem od wszystkiego, a Wy jesteście zmęczeni sytuacją i kłopotami. Ale wakacje to tylko wrażenia, emocje, podobnie jak te związane z realizacją swoich marzeń. Tak sobie myślę, czy warto dla tygodnia czy dwóch wytchnienia rezygnować z marzenia. A co na to Roch? Jak on zareagował na propozycję sprzedaży domu? Spędził w nim dużo czasu. Sądzę że nasze wyobrażenia co będzie dla dziecka najlepsze są tylko naszymi wyobrażeniami. Z tego co przeczytałam wynika, ze budujecie dom z własnych oszczędności. Może warto jeszcze trochę się pomęczyć. Ja co miesiąc spłacając kredyt zastanawiam się czy warto było. I będę zadawać sobie to pytanie przez kolejne 28 lat. Na razie odpowiedź brzmi -warto. Chociaż wakacje nie są super, zawsze gdzieś się wybieramy (dla Jakuba) kosztem przesunięcia o rok podłogi na tarasie np. Pieniądze zawsze się znajdą. Ale on i tak najbardziej lubi łapać jaszczurki koło domu, albo biegać z chłopakami po polach i łąkach. Kiedy z bólem spłacam ten kredyt zastanawiam sie czasem co bym zrobiła z tymi pieniędzmi, kupiła kolejna parę butów? Kto inny jak nie Wy zdaje sobie sprawę, ze w życiu chodzi o tworzenie a nie o konsumpcję??? Chociaż ta ostatnia jest bardzo przyjemna i tak bardzo kusi... Pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  25. Sam aktualnie planuję budowę domu za miastem i właśnie szukam jakiegoś ciekawego i funkcjonalnego projektu. Sporą ilość różnych projektów znalazłem tutaj projektyzwizja.pl jednak chciałem się was zapytać czym powinienem sie kierować podczas wyboru? Możecie mi coś podpowiedzieć?

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Taki dom z bali również kiedyś będę posiadała, ale na ten moment jednak najbardziej pasuje mi mieszkanie w bloku. Bardzo fajne osiedla powstają w Rumi https://www.eurostyl.com.pl/oferta/nowe-mieszkania-rumia.html i właśnie na poważnie rozważam właśnie przeprowadzkę w to miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jeśli mi się uda to również w przyszłości chcę mieć dom z bali, gdyż uwielbiam taką technologię. Chociaż również jestem teraz zadowolona z mojego nowego mieszkania. Po przeczytaniu wpisu https://cuk.pl/porady/ubezpieczenie-nieruchomosci-pod-kredyt wiem dużo więcej na temat ubezpieczenia nieruchomości pod kredyt.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja również lubię domy z bali i podobają mi się one bardzo. Jednak postanowiłem mimo wszystko postawić dom z cegieł. Fajnie, że w sklepie https://www.dostudni.pl/ bez większego problemu udało mi się za każdym razem kupić to czego potrzebowałem do instalacji wodnej i kanalizacyjnej.

    OdpowiedzUsuń
  30. W sumie ja jestem zwolennikiem domów budowanych z cegieł i jestem zdania, że to jest nadal bardzo fajna opcja. Najbardziej jestem zadowolony również z tego, że w biurze projektowym https://zarzycki-architektura.pl/oferta/ udało mi się znaleźć bardzo ciekawe projekty.

    OdpowiedzUsuń
  31. Akurat dla mnie niezwykle istotną sprawą jest to aby wiedzieć także komu zdecydowanie najlepiej jest zlecić kompleksowy remont naszych wnętrz. Uważam, że bardzo dobrym wyborem będzie skontaktowanie się z firmą https://www.wawerbud.pl/remonty/ i ja właśnie tak najczęściej robię.

    OdpowiedzUsuń