wtorek, 13 grudnia 2011

Cierpliwość.

Tak, to cecha, którą trzeba posiąść i pielęgnować jak niemowlę.
Najpierw krótka dygresja. Mianowicie-mieszkam na poddaszu u Teściów. Mieszkanie u ludzi nawet najukochańszych, ale o silnych osobowościach i ustalonych zwyczajach dla ludzi o silnych osobowościach nigdy nie jest łatwe. I tylko my wiemy, ile nas kosztuje mieszkanie w 5 osób na 90 metrach kwadratowych i unikanie przy tym kłótni i awantur. Moi Teściowie, dobrzy ludzie wzięli nas, nasze dziecko, dwa psy i trzy koty na jakiś czas do swojego domu. Miało być na pół roku. Opieszałość Ludzi Od Papierów, że się tak wyrażę, oraz nietypowość naszego projektu (bo indywidualny, bo z bala, to trochę się trzeba było w Urzędzie Gminy pozastanawiać ...wrrrrr...) spowodowała trzymiesięczną obsuwę w rozpoczęciu prac budowlanych. To z kolei narobiło zamieszania firmie wykonawczej. I dziś, dwa dni przed dniem Zero, kiedy na umowie z wykonawcą mamy jak byk , że odbieramy klucz do domu w stanie deweloperskim, stoi tam czarny, ładny, ale tylko fundament.
Koniec dygresji. A teraz o cierpliwości. Dlaczego akurat teraz.

Bo to jeszcze nic. Wczoraj dowiedziałam się, że w transporcie drewna było 6 bali z sinizną. Sinizna to
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sinizna_drewna
Jakby się komuś nie chciało zaglądać , to jest wada drewna, polegająca na zasinieniu tzw. bieli, czyli jasnej części drewna, okalającej rdzeń. Dla jakości konstrukcyjnej nie ma to znaczenia i w niewidocznym miejscu , np. więźbie itp. może sobie być. Ale gorzej, jak cała cudność domu, czyli jego drewniana elewacja, ma być przez siniznę zaburzona. Budowniczy drewna nie przyjął, bo drewno ma być klasy pierwszej, za taką zapłaciliśmy, a drewno z sinizną klasy pierwszej nie jest. No i nie wiadomo, kiedy sprawa się wyjaśni. W Polsce, myślę, było by trudno, wycofać i w tej samej cenie żądać takich samych, ale niewadliwych elementów. A tu Rosjanie. To może trwać tygodniami, o ile się uda.
Jestem, prawdę mówiąc, trochę załamana. Nie wiem, jak powiedzieć Teściom o tym, że pobyt u nich się mocno przedłuży.
A Roch przeziębiony, już lepiej, ale szary i spowolniony. Tu napiszę coś egoistycznego, proszę o wybaczenie-przynajmniej dzięki temu jest w domu, bo nic mnie tak nie uspakaja, jak przytulenie go.
Smutno i tak.
Cierpliwość, cierpliwość.

10 komentarzy:

  1. Maszko, mogę Cię głupio pocieszyć? To pocieszę:) Idą Święta, idzie zima, idzie luty-podkuj buty, nie ma jak budować. A gdybyś drewno miała to pewnie od jutra byś chciała budować:) Marne pocieszenie, wiem... Ta końcówka roku u mnie też popaprana, wszystko idzie nie tak, ale w Nowym Roku wszystko się zmieni, zobaczysz! Zaciskamy zęby?
    Trzymam kciuki i przytulam, chociaż pewnie Roch lepiej otwiera autobusy i przytula;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, Lambi kochana. A wiesz, taka ciekawostka, dom drewniany można budować zimą, bo tam, po zrobieniu fundamentu nie ma żadnych tzw. prac mokrych. Oczywiście zależy od temperatury. I nawet dobrze, jak śnieg taki dom przygniecie, przed zbudowaniem ścian działowych, wstawieniem okien i drzwi. Nasz Budowniczy stawiania domu zima się nie boi, tylko drewna nie ma:(
    A Roch , znudzony siedzeniem w domu chodzi właśnie i pluje. Zwróciłam mu uwagę i co usłyszałam?
    "Mam armatę diabła w sercu i to ona strzela".
    Jeeeessssuuuu.
    No i poradzimy sobie, i my, i Wy. Poradzimy, bo musimy.
    No.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z wyobraźnią i cwany:) Przecież to "ona", to co on winny hehe?;)
    No widzisz, widzisz, to dlatego drewna nie ma, bo śniegu nie ma! Jak będzie śnieg będzie i drewno i ruszycie z kopyta:)Zresztą wiesz, że na moje kciuki możesz liczyć, masz rezerwację;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona, ona, świnia armata. Dzięki za kciuki. I nawzajem, nawzajem.
    Ide nakarmić choraczka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasiu :)
    Przeczytałam Twój blog i już wiem, że swojska baba z Ciebie :), więc inaczej bedziem gadać...;)
    Nie żałuj, że na zimę Ci drewno nie dojechało... moje dojechało 22 listopada a drugi tir 11 grudnia... MAKABRA!!!
    Całą zeszłą zimę spędziłam zmarznięta na mrozie, śmierdząca ogniskiem, które niejako z ulubionego stało się znienawidzonym :(
    Jeśli czas znajdziesz to poczytaj sobie moją przeprawę z budowaniem... link masz w mejlu.
    Pozdrawiam serdecznie Moose - Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam taka komfortowa sytuację, że z okien stryszku, na którym teraz mieszkam widzę budowę. Ale jak się znam i moje uwielbienie dla drewna to i tak bym siedziała w centrum wydarzeń. Przy ognisku, w gumofilcach, oby coś się działo.
    Ewa, dziękuję za miłe słowa:) Historię Waszego domu oczywiście znam, bo na forum muratorowym jestem od 2009 i z wypiekami na twarzy śledzę wszystkie budowy:)
    Pozdrawiam, i do...zobaczenia;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, nie łam się - drewno w końcu przywiozą takie, jak trzeba, a jak już przywiozą, to budowa pogna z kopyta:) Będzie dobrze, zobaczysz:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki Marta :) No próbuje się nie łamać, ale trudne to.
    Chcesz małego kotka?;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki, ale nie skorzystam (choć bardzo bym chciała) - właśnie udało mi się oddać trzy małe kotki, które przez jakiś czas były u nas tymczasowo, poza tym mam stado swoich własnych futrzaków:)A co, ktoś Ci podrzucił kociaka?

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocica siostry urodziła.Na Święta zdradziłam rodzinę i siedziałam cały czas "u kotów", bo mają swój pokój.
    Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń