sobota, 5 grudnia 2009

Poryczałam sie dzisiaj

Przy jakichś stu osobach. Musiałam chować twarz w plecy Roszka, bo się
wstydziłam. Poszliśmy do domu kultury, gdzie Mikołaj rozdawał prezenty. I
wszystko było dobrze, dopóki jakaś mała dziewczynka nie zaczęła śpiewać
"Lulajże Jezuniu". Pękłam wtedy. Popatrzyłam na to moje znieruchomiałe,
zachwycone, uczepione moich kolan dziecko i wiedziałam, że to są
najpiękniejsze chwile jego życia. Że pewnie nie będzie pamiętał, ale gdzieś w
tej małej głowinie to się zapisze, dobrze się zapisze. Był półmrok, pod sufitem
gwiazdki mrugały a ja ryczałam jak durna. A potem ja i Roszek, na tych swoich
chwiejnych nóżkach, staliśmy w kolejce po prezent, Śnieżynka nam dała i nie
było na świecie nic piękniejszego,niż buzia mojego synka.
Jestem wielką szczęściarą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz