poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Poniedziałek


Czy wyraz "poniedziałek" pochodzi od zbitki słów " po niedziałku"? Czy nasza niedziela była kiedyś niedziałkiem?

Pytanie w stylu rochowym. Mnóstwo ich ostatnio. I dobrze.

A my postanowiliśmy coś ważnego. Mianowicie ponieważ moje poczucie sprawiedliwości jest jak głodny kot, a kto ma kota to wie, co z człowiekiem może zrobić kot głodny ( z przewróceniem włącznie), postanowiłam poszukać w związku z naszą przygodą z "firmą" porady prawnej. Znajomi polecili nam dosyć bezkompromisowego pana prawnika. Skontaktowałam się z nim w piątek,  właśnie poszły skany papierów.

Firma stosuje w tej chwili metodę "na strusia". Nie odpowiada na żadną, absolutnie żadną próbę kontaktu. Z naszej perspektywy wygląda to mniej więcej tak:




I irytuje mnie to równie mocno, jak cała ich działalność. Świadczy o traktowaniu nas bez krzty przyzwoitości. No to w takim razie, w związku z finansową wolnością (wszak domu nie kończymy ), postanowiliśmy nie czuć się jak osoby niegodne jakiejkolwiek przyzwoitości. 
A więc się jeszcze prawdopodobnie spotkamy, panno Zuzanno!
Jednak!
Pa!
Całuski!

wtorek, 9 kwietnia 2013

Jak mieszkamy



A tak oto.




W nocy, jeszcze przed zaślepieniem trójkątnego okna płytami osb. Trójkątne okno miała zrobić firma. O, widzę w linku nową opinię. I jakoś się jej nie dziwię...
Kiedyś tak właśnie to będzie wyglądało. 

 


 Zapraszam do środka.
Drzwi, które także miała wstawić firma i za które zapłacono. W lipcu 2012. Te na zdjęciu to drzwi kuchenne z naszego poprzedniego domu. W oknie łazienki, od lewej,  widać skarby przyjaciół.


 Wchodzimy do holu i mamy na ogół widok na przestrzał, czyli w osi jest okno salonu. Teraz mamy widok na przyszłą  skałę Monte Cassino, robioną na zamówienie bydgoskiego Muzeum Wojsk Lądowych.





Pani rzeźba nie jest zachwycona, "Ło Jezu Jezu, coście mi zrobili!".



  To z dziś, skała nabiera kształtów.



Kiedy salon nie jest pracownią, wygląda i służy tak.



Jeśli chodzi o resztę domu, to się nie zapuszczam. Po co. Poglądowo, tylko dla Was pokój Męża



I np. łazienka z oknami, przed zostaniem magazynem na skarby Przyjaciół.


Do mieszkania nr 1 skręca się w prawo. Ze względu na zagęszczenie zwierząt żrących  co się da, powinna wisieć taka tabliczka.



 Tabliczki nie ma, jest za to piesek preriowy. Ocenia wchodzących.



Część przedpokojowa.

 

Część łazienkowo - kuchenna. Za ścianą z wanno-zlewem jest WC.
 

Część salonowo-jadalniana.


 

Tzw. sarmackie, czyli łóżko, o które wszyscy walczą. Ukochane.


 

Wanno-zlew.


 

Aneks kuchenny w miejscu kotłowni. Siatkowe drzwi prowadzą do garderoby ( w miejscu spiżarni)  z materacem, albo materaca z garderobą, jak kto woli. Siatka bo jeden z kotów sikał nam na spanko. 

Zasypiając można patrzeć w czeluście rękawów...


 


 

 

W Balenie równie ważne jest to, co poza nią.


 

Wieczorem







 Jak widać wszystko jest prowizoryczne. Na ścianach nie ma nawet regipsów (znów wina firmy) , nie ma wylewek (firma) , taki dom tymczasowy, parafrazując określenie związane z adopcją zwierząt.
O właśnie, zwierzęta. One, po pierwszym stresie są już u siebie. Ważna jest micha,

 

miękki materac pod stołem


 I łagodne dłonie. 

Miron lubi fotele oddane w leasing przez Przyjaciół.


Ale czasem  robi niesłychane susy...




Dyzio, czyli Dyzma . Niech Was nie zwiedzie ten misiowaty wygląd. Zwróćcie uwagę na demaskujący go ząb. Jest największym drapieżnikiem spośród naszych kotów.




 Znaleźliśmy coś na bagnach. Odmarzło i wylazło. Lubi kocie żarcie i sofy.




                                                      Kotów nie lubi i się stroszy.


Taki prima aprilis spóźniony. To aksolotl w wersji makro, zrobiony na potrzeby filmu.

Jakoś nie mam ochoty na upiększanie mieszkania nr 1. Ani domu, ani ogrodu. Lubię je, jednak tymczasowość mi wiele przesłania.  Wystrój  świąteczny mieliśmy skromny. Baranek Leń, zrobiony przez Rocha w przedszkolu


                                                                 Baranek Tumanek.



 I Wściekły Kurczak. Oto cały dekor.





 Karmnik też nędzny, ale ptaki tej zimy dostały w kość i lepszy taki, niż żaden.






 Śmieszy mnie tylko nasz w kontekście zrobionego przeze mnie na zamówienie. Szewc bez butów jednak



                                             



                                                Tęsknicie już za latem? Bo ja tak. Za czymś takim.







Chciałam oznajmić dumna jak paw, że właśnie Mąż przyniósł pierwsze listy z NASZEJ WŁASNEJ SKRZYNKI.
No i mniej dumna, że był pan Pośrednik od nieruchomości, wycenił Balenę i wkrótce będzie ogłoszona do sprzedaży, po ustaleniu podziału geodezyjnego, który jest w toku. Czyli decyzja zapadła. Trochę żal, bo taki dom już nam się chyba nie uda. Jest nieco niezwykły, jest spełnieniem naszych marzeń .
 Ale powoli przyzwyczajamy się do nowej sytuacji i zaczyna nam się podobać.
 W ramach nowego życia bez oszczędzania każdego grosza myślimy o wakacyjnej wyprawie do Bułgarii.
Jako dziecko byłam 3 razy i przygoda  niezapomniana. Ponieważ nadszedł czas, kiedy Roch zaczyna pamiętać na całe życie, nadszedł też czas budowania mu zaplecza na przyszłość w postaci prze-pięk-nych wspomnień.
A poza tym szkoda by było nie skorzystać z takiego potencjału- jesteśmy zdrowi, chcemy razem, możemy. Wbrew pozorom nie każdemu jest to dane.
Np. Bułgaria.
Lanosem...
:)

A oto do czego służy niebieska lina. I pies.





Wczoraj załatwiłam syna maszynką do golenia Męża. W warszawskich przedszkolach grasują wszy, jakby co będzie łatwiej tępić parchy.

Roch się mnie właśnie pyta, czy "jak zapadłam w ciążę to marzyłam o takim synku, jak on".
                                                                      
Tak, tak, tak!

  I jedziemy do Bułgarii, Mały!