środa, 22 sierpnia 2012

Lato i nic o domu.


Nic tu nie będzie o domu. Następnym razem. Niespodzianka.

Te wakacje nie są wakacjami mojego życia, choć niby nie ma się do czego przyczepić. Pewnie kiedyś, z perspektywy czasu będę się z siebie śmiać, że coś było nie tak  pewnego upalnego, spokojnego lata, spędzonego z Rodzicami, Dzieckiem, w zdrowiu, dobrobycie, śmiechu.
Nic nie poradzę, że czuję lęk i obawę , z nieuzasadnionej do końca  przyczyny. Na pewno brak gniazda jest tu powodem, wszak dla takiego gniazdownika jak ja, ( czyli osoby, której dorosłość przychodzi z trudem, w bojach, z siniakami na łbie ) brak posiadania gniazda może być powodem stresu.
Trochę denerwuje mnie Polska, która ciężko pracującym ludziom nie zapewnia godnego życia a starość można zilustrować wyciąganiem spracowanymi rękami drobnych monet z  cieniutkiego portfela. Mam wrażenie, że jest ciągle gorzej i gorzej, powolutku, po troszeczkę ale jednak. Gdzieś w głębi rodzi się więc  powolutku, po troszeczkę frustracja. Co będzie dalej?
No dobra, ponarzekałam sobie.  A teraz " Mam ręce dwie, obejmę się" i przeczekam, kombinując.
Jak większość Rodaków :)
Nadzieja, co? W niej siła. Nadzieję trzeba mieć.


Arbuzy są dobre. Pierogi z jagodami są dobre. Sucha, pachnąca trawa pod stopami jest dobra. Dźwięk cykad jest piękny. Powietrze jak woda w wannie też. Synek koloru czekolady też.
Przestań więc narzekać.
No.