czwartek, 29 marca 2012

Dom nas przerasta




ściany mają ponad dwa metry. Podczas silnego wiatru można już się schować gdzieś w węgle.
Tym,


albo tym.


Ktoś się mnie ostatnio pytał, jakie to jest po czyszczeniu i szlifowaniu. Jest bardzo gładkie, nawet nie jak aksamit, ale brzoskwinia. I wcale nie pachnie ot tak sobie, ot tak sobie to pachnie po prostu suchym drewnem, nagrzanym na Słońcu. Ale wystarczy potrzeć lekko palcem i natychmiast uwalnia się żywica, balsamując palec i powodując, że wydziela się z niego zapach typu "Sosnowy sen" ;)
A tu na gorze brudasy po dalekiej podróży.


Można się też naciąć i nieźle skleić, bo syberyjka zaczęła się pocić , szczególnie od strony nasłonecznionej.


Zaczęła w końcu pękać, dobrze, bo jest za równa i za gładka.


Na powyższym zdjęciu widać, że nie da rady włożyć pomiędzy bale żyletki. Prawdę mówiąc tak do końca trudno nam w to było uwierzyć, zanim zdecydowaliśmy sie na taka technologie, ale raz kozie...eee...albo nie. Baśko, przepraszam. Raz się żyje. To na fot. to elementy sześciometrowe, a składają się jak klocki. Olaboga.
Ściany już opadły ok. 1,5 cm., opadną pewnie ok. 6, może 8.
Tu dom od strony wykusza w salonie

.

Tu od wejścia.

Od południa, drzwi tarasowe do pracowni i kuchni.


Poniżej widać, jak wysoko uciekliśmy ponad poziom gruntu.


Po dociepleniu fundamentu styropianem dom zostanie obsypany tak, żeby wydawało się, że była tam mała górka i zarówno ona, jak i dom istnieją od zawsze. O ile się taka sprytna sztuczka uda.
Oddalając się od domu , po stronie salonu wgłąb łąki dojdziemy tu


i tu.




Za górami ziemi widać chaupę. Myślał by kto, że to jakies Mazury. Nie. To staw o pow. ok. 30 metrów kwadratowych, który , pomimo tych mikrych wymiarów , ma w sobie coś bardzo przyjemnego. Żabę,


rybę,


co prawda chińską, jak prawie wszystko, ale co tam, oko cieszy i zimę przeżyła, o dziwo. Rośnie sobie teraz na ciałach koleżanek, którym się mniej poszczęściło. Nasz geniusz Witkacy przepowiedział, że ze Wschodu nadejdzie żółta fala, czy inwazja (już dobrze nie pamiętam) , no i miał rację. Jest, jak widać. Ale co tu walczyć wędką z losem...
Dalej mijamy ogródek Teściowej

i skręcamy w lewo ( a to fioletowe zdjęcie to moja nowa tapeta).
Idąc w las koło domu wchodzi się w taką dziurę

robi się kółko , dochodzi w końcu do lasu w kolorze kalek



gdzie jest skarb i ukochanie Rocha-przewrócona sosna,



a pod nią wykrot. A co tam się srebrzy w dali , pomiędzy drzewami? Ha!


Wyłazi i zjeżdża. Jest Św. Mikołajem, zjeżdżającym przez komin, kosmonautą w tunelu czasoprzestrzennym, górnikiem.


I wyłazi, i zjeżdża, i wyłazi, i zjeżdża, i...


Ponieważ nadszedł czas, aby iść spać, na dobranoc legenda.



Stary Mistrz opowiadał pacholęciu historię.
Dawno, dawno temu, kiedy kraj pokrywały chaos i błoto,


zaczęły pojawiać się pierwsze ludzkie znaki, proste i potrzebne.

Powoli układały się w całość, która oznaczała wspólnotę i jedność, bo dla wszystkich znaczyła to samo.

Mistrz ważył każde słowo, bo pacholę go słuchające miało kiedyś dzierżyć w dłoni siłę, spajająca narody tej krainy.
I dlatego, ciągnął Mistrz, kiedy pachole słuchało weń wpatrzone,

jeśli masz stwarzać coś zupełnie od nowa, nigdy nie zaczynaj od du...


eeee...de...eeee....daaa...ee..dooo...
eee..DOŁU!!!!
Tak oto tysiąc lat temu wybrnął pewien mądry Mistrz.

I tak oto ja powtórzę za Nim te słowa mądre-Unikaj e-doła! Precz z e-dołem!



Dobranoc.

PS. Lambi, bażanty smakują tak, jak wyglądają:)
Nie chcę uchodzić za barbarzyńcę, ale jem mięso, więc zjadam i to, co pod mym bokiem sobie spokojnie żyje. Staram się do tych stworzeń nie przywiązywać, bo było by ciężko. Koza Baśka już kilka razy miała odroczenie wyroku na skutek naszej perswazji, bo pomimo, że ma jeden cycek dziwny, jest fajna i daje świetne mleko.
Dobrej nocy.

poniedziałek, 19 marca 2012

Chudziak

Tak się w tych stronach mówi na tzw. "chudy beton", czyli warstwę podłogi wylewaną bezpośrednio na ubitym na gruncie piasku. Z zewnątrz do soboty nic,


ale za to w środku pojawiła się pierwsza podłoga.

Na powyższym zdjęciu widać z lewej strony wzmocnienie pod ciężki piec co.
Dziś można już było po tym chodzić, narysowałam więc łazienkę.
Tak, w łazience będziemy mieć deskę do prasowania, bo będzie tam wysłoniętą przestrzeń na pralkę i suszarkę podsufitową-widać na fot. poniżej, za ścianką naprzeciw wanny. Tak w ogóle to nie na wi dzę prasować. Lubię myć gary, odkurzać, gotować, itd. ale prasować nie. Może jak nie będę musiała zadylać z deską po domu będzie lepiej? Widać tu także za wanną początek otworu na okno wyjściowe na taras. Z tego się cieszę, będzie wygodniej wynosić pranie na dwór, bo wiadomo-suszone na słońcu i wietrze pachnie najpiękniej. I jeszcze jedno-promienie słoneczne są grzybobójcze, nie lubią ich też roztocza, dlatego suszenie na słońcu jest zdrowe, szczególnie dla małych dzieci i alergików.

Fot. poniżej-za łazienką będzie największa sypialnia, jeszcze nie wiemy czyja.

Chudziak schnie, nie można rozstawić rusztowania, więc dziś panowie zaczęli myć i czyścic dom.

Różnica pomiędzy balami po transporcie, zżółkłymi na skutek działania promieni UV, a balami umytymi i po szlifowaniu jest spora.


Podobno ma zacząć padać. Cholera. A tak się miło siedzi po robocie...


Słońce zachodziło

zrobiło się ciemno, więc wycięłam orła.


Lecę. Chłopaki moje przyjechali.
Czy chłopaki moje przyjechały?
No nie. Jeszcze nie doszłam do siebie po sobotnio-niedzielnych urodzinach I.
Ufff.

PS. 1. Lambi, to kolorowe to bażanty. Niedługo mamy sprawdzić, czy tak dobrze smakują jak wyglądają.
PS.2. Inkwizycjo, a dlaczego deska nie w łazience? Jak tam będzie pralnia itd.? Poradź, dopóki czas:)
PS.3. Polecam, uczucia-coś pomiędzy wyciem ze śmiechu a brakiem słów.
http://ekskluziff.pl/


Idę.Pa.

środa, 14 marca 2012

Wnętrza


Budowa domu z bali c.d.


Tempo nabrało tempa. Ściany rosną.


Tu okna w pokoju Rocha i okno gabinetu M.


M. idzie do gabinetu.

A swoja drogą zauważyłam, że każde z nas spędza najwięcej czasu tam, gdzie będzie najczęściej przebywało w przyszłości. M. w gabinecie i pracowni, ja w kuchni i łazience (uważam, że coś jest na odwrót, bo powinno się żyć w wannie, a tylko czasem z niej wychodzić...)

M. w pokoju Rocha. Okna na tej ścianie to fixy, czyli gładkie tafle, nie otwierające się, 180/180 cm. Pod oknami, które zaczynają się mn.więcej w połowie uda będą niskie, szerokie kaloryfery, tak obudowane, żeby tworzyły ławy.

Chcieliśmy fixy także dlatego, że są tańsze, niż zwykłe okna, bo nie mają okuć i nie mają podziałów, są jak wielki obraz.
Poniżej widok przez fix w naszej sypialni.




To ściana północna, zimna, nie ma sensu dawać mrozowi fory, kiedy dodatkowo będą okna zwykłe od wschodu w jednym, zachodu w drugim pomieszczeniu. Wiele lat temu mieszkaliśmy z M. w pokoju, który miał okna na dwóch ścianach, pod kątem prostym. Bardzo się nam to spodobało, postanowiliśmy powtórzyć kiedyś tam, u siebie. I powtarzamy:)
Narożne okno, nasza sypialnia.





Powyżej widać, że zaczęły się przygotowania do wylania chudego betonu. W związku z tym musieliśmy dokładnie wskazać, gdzie ma być wanna, zlewy, ubikacje, itd. itp. Posiedzieliśmy parę godzin, przez parę wieczorów i narysowaliśmy.

Kuchnia, rzut i jak to sobie wyobrażamy.

Rysunek niezbyt profesjonalny, ja się przyplątałam i koty;)
W oparciu o te plany rura została umieszczona tam, gdzie powinna.


Kuchnia, widok ze spiżarni.


Łazienka, rzut. Przy wc na ścianie kaloryfer na prąd, do suszenia skarpet, ścierek, ręczników i czepków po basenie...

Od zewnątrz, żeby uniknąć ostrego rogu (na rzucie na dole po lewej) chcemy zrobić coś takiego, korzystając z bala, który nam zostanie. Przetniemy go na pół i wpasujemy w ścianę.

Wizualizacje.
Ta kratka w nogach wanny to niski i szeroki zabudowany kaloryfer. M. najpierw stwierdził, że kaloryfery umieszcza się pod ścianą, ale potem idea go przekonała. W końcu trzeba mieć miejsce do obcinania paznokci;)


Poniżej widać nad panelem z umywalką witraż. Nad ubikacją jest okno, więc chcemy wykorzystać światło, które da i wprowadzić do łazienki trochę koloru, zamiast zwykłej ściany albo dziury.


Ostatnio będąc z dziewczynami na weekend u I. ta poczęstowała nas wspaniałą lekturą. Ponieważ każda z nas jest właśnie na etapie budowania, wszystkiego , che che, (dzieci odchowane, co ze sobą zrobić NAJLEPSZEGO) ale odbiegam od tematu, no więc budowania, lektura pochłonęła nas bez reszty.



Na przykład ta aranżacja była inspiracją dla mnie w projektowaniu naszej łazienki.



I trochę fotek z działań kanalizowych.





I egzamin-próba wody. Poleciało:)





Zwyczajne życie.

Dla Lambi odpowiedź na pytanie, który z naszych kotów jest brudasem-Miron właśnie. Tu dowód.


Oprócz Mirona mieszkają z nami



i jeszcze koza Baśka, co ma jeden cycek dziwny, gołębie i króliki*.





Weekend, jak już pisałam, spędziłam z dziewczynami. Zaczęłyśmy z I. od bazaru na Placu Szembeka, spędzając sporo czasu we wspomnianym przeze mnie w poprzednim poście Antykwariacie Grochowskim.


Miedzy starociami , na półce sfotografowanej poniżej znalazłam książki Rodziewiczówny, Sienkiewicza i Prusa , wydane za ich życia. Ceny od 10 do 15 zł.

Potem sobota i niedziela, leniwa po siedzeniu w nocy. Zdjęć z soboty cenzura by nie przepuściła.
Niedziela.

I ja, z taką jakby uschnięta rączką. Dlaczego praworęcznej kobiecie usycha rączka? Ha! Oto jest pytanie!



Słodki Roch.



Rozmowa 1.
-Roch, jak nie zrobisz tego teraz, będziesz musiał zrobić podczas wieczorynki i nie obejrzysz.
-Jakoś to przeżyję.

Rozmowa 2. Podsłuchane.
-Tatusiu, a kiedy ożenisz się z jakąś nową młodą panną?
-Eee, chyba nigdy.
-Buuuuu, to ja się nie będę mógł nigdy ożenić z mamusią!!!

Zdjęcia pt. "Popatrz mama,


co potrafię".
"Ojej, niedobrze mi."
I tak dalej.
Czyli, jak to mówią Rosjanie, wznosząc toast "Żywili!"
Czyli "Żyjemy!" :)


*. Rzeźba autorstwa Michała Kałużnego

PS. Nadal mam kłopoty z komentarzami. Muszę spotkać się z kimś, kto mi to naprawi.
Wiem, że Wy też macie kłopot z wpisaniem czegokolwiek. Na razie tu podziękuję za Wasze miłe słowa serdecznie, cieszę się z tej otuchy.
Inkwizycja, chętnie zmienię to, o co prosisz, czyli weryfikację, ale wytłumacz mi, o co chodzi, bo serio, nie wiem.
Grochowianko, ale jak wyleźli z kukurydzy (Steinbeck) albo z puszczy Maine (King) to szli do zapuszczonych barów, warsztatów, śmietników , doków, na torowiska. Bardzo te fragmenty i taki pejzaż lubię:)

Idę, bo leją chudziaka. Pańskie oko...
;)
Pozdrawiam!