wtorek, 20 grudnia 2011

Odwrócone szczęście.

Wyobraźcie sobie, że znika Wasz ukochany pies. No nie ma. I po rodzinie i znajomych idzie ta smutna wiadomość. Zaczynacie odbierać telefony, wizyty. I słyszycie , że na pewno wpadł pod samochód, że zagryzły go w lesie inne psy, że ktoś go ukradł , ooo, że ktoś go ukradł na psi smalec, że ukradli go ci Azjaci co w Falenicy mieszkają, że w lasach otwockich pojawił się Zły, ubrany na czarno, i psy zaczęły ludziom znikać, że ryś przyszedł z gór. I wiele innych.
Takie właśnie pocieszające słowa słyszymy odnośnie naszego drewna. Dr Faust, co "Zło wieczne czyniąc, wieczne czynił dobro", ma na przeciwległym biegunie zastępy wojsk, złożone z Ciotek Co Wiedzą Lepiej, Wujków Co Wiedzą najlepiej i Powiedzą Jak, Babć Co Jako Jedyna Zrobią Tak Jak Trzeba, Dziadków Co Za Ich Czasów..., Prababć Co Ty Tam Wiesz. A to wszystko z troski i miłości.
Ta nieugięta armia, stawiająca na szali swych racji wszystko, to armia "Tych, co wieczne dobro chcąc czynić, wieczne czynią zło". Bo kiedy człowiek ma dobry nastrój, nie boi się panicznie o przyszłość i pieniądze- śmieje się z tego i macha ręką, ba, generuje rodzinne anegdoty. Ale jeśli nie, powolutku , powolutku zaczyna wierzyć , sił nie mając na walkę z tymi kamikadze. I wyraz "antydepresant", dotychczas będący wyrazem "antydepresant" i niczym więcej, staje się takiemu człowiekowi coraz bliższy. I bliższy...I bliższy...

Skończę banałem-dobrym też trzeba umieć być. Jak się okazuje.

A za oknem różowy zmierzch. Zupełnie różowy. Niewiarygodne.

wtorek, 13 grudnia 2011

Cierpliwość.

Tak, to cecha, którą trzeba posiąść i pielęgnować jak niemowlę.
Najpierw krótka dygresja. Mianowicie-mieszkam na poddaszu u Teściów. Mieszkanie u ludzi nawet najukochańszych, ale o silnych osobowościach i ustalonych zwyczajach dla ludzi o silnych osobowościach nigdy nie jest łatwe. I tylko my wiemy, ile nas kosztuje mieszkanie w 5 osób na 90 metrach kwadratowych i unikanie przy tym kłótni i awantur. Moi Teściowie, dobrzy ludzie wzięli nas, nasze dziecko, dwa psy i trzy koty na jakiś czas do swojego domu. Miało być na pół roku. Opieszałość Ludzi Od Papierów, że się tak wyrażę, oraz nietypowość naszego projektu (bo indywidualny, bo z bala, to trochę się trzeba było w Urzędzie Gminy pozastanawiać ...wrrrrr...) spowodowała trzymiesięczną obsuwę w rozpoczęciu prac budowlanych. To z kolei narobiło zamieszania firmie wykonawczej. I dziś, dwa dni przed dniem Zero, kiedy na umowie z wykonawcą mamy jak byk , że odbieramy klucz do domu w stanie deweloperskim, stoi tam czarny, ładny, ale tylko fundament.
Koniec dygresji. A teraz o cierpliwości. Dlaczego akurat teraz.

Bo to jeszcze nic. Wczoraj dowiedziałam się, że w transporcie drewna było 6 bali z sinizną. Sinizna to
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sinizna_drewna
Jakby się komuś nie chciało zaglądać , to jest wada drewna, polegająca na zasinieniu tzw. bieli, czyli jasnej części drewna, okalającej rdzeń. Dla jakości konstrukcyjnej nie ma to znaczenia i w niewidocznym miejscu , np. więźbie itp. może sobie być. Ale gorzej, jak cała cudność domu, czyli jego drewniana elewacja, ma być przez siniznę zaburzona. Budowniczy drewna nie przyjął, bo drewno ma być klasy pierwszej, za taką zapłaciliśmy, a drewno z sinizną klasy pierwszej nie jest. No i nie wiadomo, kiedy sprawa się wyjaśni. W Polsce, myślę, było by trudno, wycofać i w tej samej cenie żądać takich samych, ale niewadliwych elementów. A tu Rosjanie. To może trwać tygodniami, o ile się uda.
Jestem, prawdę mówiąc, trochę załamana. Nie wiem, jak powiedzieć Teściom o tym, że pobyt u nich się mocno przedłuży.
A Roch przeziębiony, już lepiej, ale szary i spowolniony. Tu napiszę coś egoistycznego, proszę o wybaczenie-przynajmniej dzięki temu jest w domu, bo nic mnie tak nie uspakaja, jak przytulenie go.
Smutno i tak.
Cierpliwość, cierpliwość.

czwartek, 8 grudnia 2011

Jak zwykle.




Dzieci cieszą, śmieszą i rosną, praca jest ciężka i bywa ciekawa, życie zaskakuje a budowy rządzą się swoimi prawami.
W przerwie między blogowymi postami byłam jeden dzień, dosyć niespodziewanie, na Mazurach.


Popracowałam także ponad tydzień przy reklamie, jako główny scenograf . Reklama wchodzi do TV 14 grudnia, traktuje o pewnym suplemencie witaminowym. Ciekawe, czy ktoś zgadnie, która to, znajomi pewnie tak, bo na stole w spocie stoją moje rzeczy.
Popracowałam to powiedziane delikatnie-krótki termin i ogrom odpowiedzialności to nie są rzeczy, które pozwalają na relaks w tzw. międzyczasie. Szesnastogodzinny pobyt na planie, gdzie ciągle się słyszało "Scenograaaafiaaaa!" to było apogeum, pięć skoków na bungie pod rząd;) Bez pewnego Dobrego Ducha, co mi doradzał i dzięki któremu ekipa techniczna i operator nie chcieli scenografa zabić było by kiepsko, więc Ty Wiesz Kto, dziękuję!
Ale przygoda była fajna , może się jeszcze do czegoś przyda.
I te kobietki, takie inne niż dziewczyny spod lasa. Kobietki , które w panice poszukują pryszczy na zadbanych buziach i kiedy znajdą i unicestwią, drżą jak myśliwy po polowaniu.

Zmiana tematu. Roch. Robi mi , podczas naszych codziennych podróży autobusowych PR. Znudzeni pasażerowie chętnie słuchają. Dobry PR to np. taki: "Mami, ale ja cię kocham, jak stąd do Malsa, jak do Konińska (?), do wieczności, jak" Cztelech i pancelnych", najbaldziej, no tak, że...że..." I grubym, mocnym głosem "Że Boże!!!!!!"
Zły PR :"Wiesz, mami, śniłaś mi się dziś. Śniło mi się, że zamknęłaś mnie w galażu, a ja tak pukałem w drzwi, i krzyczałem, żebyś mnie wypuściła, i płakałem, baldzo, baldzo płakałem."
Innego dnia,na kolejną prośbę o to , żeby usiadł "Nie mów do mnie takich słów! Nie mów do mnie takich słów, i nigdy nie zamykaj mnie w piwnicy!!!".
??!!
Razem z nami jeżdżą ci sami pasażerowie. Niedługo ktoś naśle na mnie kuratora.
Jeśli kiedyś spotkasz w jednym z warszawskich autobusów chłopczyka, który stoi z palcem przyklejonym do przycisku otwierającego drzwi to będzie Roch. Sam z siebie najął się na etat autobusowego odźwiernego. W ramach wolontariatu. I jeśli nieznany czytelniku zechcesz zrobić mu wielką przyjemność, poproś o ich otwarcie. Facecik naciśnie guzik i autentycznie zobaczysz, jak rośnie - z dumy.



Budowa domu z bali.

Od razu napiszę, że drewna nie ma. Ma być w ten wtorek. Zobaczymy.
Zobaczymy, cholera jasna psia krew. I tyle na temat drewna.

Tu rzut umiejscowienia domu na działce.




Ten fragment po lewej stronie to granica z lasem, którego tyle samo , co łąki jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami. Kwadrat po prawej to oczko wodne, ale to sprawa umowna, bo wiosną i jesienią cała działka, przed podniesieniem, była jednym , wielkim wodnym oczkiem. Dlatego dom z bali. Bo pływa...;)

Panowie z firmy budowniczej byli. W ciągu 4 dni zbudowali piękny fundament z bloczków. To fakt i tu nic złego napisać nie mogę-zrobili to szybko , dobrze, wygląda na idealnie wypoziomowany. A to przy domu z bala bardzo ważne - podwalina musi się dobrze opierać na podłożu, inaczej mogą powstać zwichrowania, nieszczelności i wszelkie rzeczy, których budujący z drewna boja się najbardziej. Fundament w domu drewnianym nie musi być taki gruby i mocno zazbrojony, jak w domu murowanym, a kiedy grunt jest twardy nie musi mieć klasycznej ławy. Dom drewniany jest kilkadziesiąt razy lżejszy od murowanego, nawet nakryty śniegiem. Ponieważ nasza działka jest okresowo podmokła, musieliśmy nawieźć na nią ok. 50 cm. gruzu i ziemi (ponad 100 ciężarówek). Do tego dom został wyniesiony na bloczkach ponad drugie tyle, czyli jest w tej chwili ponad metr nad poziomem gruntu pierwotnego.



Do ceny fundamentu musieliśmy dodać 5 tys. za ten ruch (dodatkowo 4 warstwy bloczków betonowych), ale musimy być pewni, ze unikniemy wilgoci. To schemat , jaki narysowaliśmy wraz z Budowniczym.


A to projekt fundamentu, rzut z góry.


Widok przez okno. Najpiękniejsze Okno Mazowsza;) Okno to otwór, zostawiony na rurę kanalizacyjną. Widać w głębi izolację poziomą po czwartym pustaku od góry.


Tutaj rzut domu z boku. Na projekcie jest ława fundamentowa, po badaniu geologicznym zrezygnowaliśmy z niej. Przestrzeń z prawej strony domu zajmuje m.in.dwupoziomowy salon salon. Będzie tam antresola z wejściem spiralnymi schodami. Marzy mi się na tej antresoli biblioteka...Z fotelem najwygodniejszym na świecie i lampą. I tak sobie będę patrzeć z góry na świat sokolim wzrokiem i... pilnować porządku. Subordynacja ma być. A co.


Tu dom z tyłu i boku od strony południowo-zachodniej. Widać wysokie na dwie kondygnacje okno salonu. Z lewej strony tzw. brudna pracownia, połączona z domem łącznikiem. Pracownia na razie nie powstanie, chyba że jakiś wygrany los czy co ( los w totka, bo na swój narzekać nie mogę), teraz pracownię będziemy mieć w domu, czysto -brudną, dwa w jednym. Na rysunku pod spodem widać duże okna wyjściowe na taras, jedno jest od pracowni, drugie od kuchni. Marzy mi się zadaszony markizą taras , na który wyjdę prosto z kuchni. Taki taras do obierania ziemniaków.




A to dom przodu i od strony północno -wschodniej.Na dolnym rys. widać dwa okna w pokojach, 180/180 cm. , obniżone, pod nimi zaplanowaliśmy niskie kaloryfery i parapety do siedzenia. Ganek wejściowy , na żądanie Mariusza duży, do postawienia ławki i gapienia się w las. Psy też muszą gdzieś leżeć, żeby im się wygodnie pilnowało. I deszcz ma nie gnębić otwierającego drzwi. Itd. Zalet dużego dachu przy wejściu do domu jest milion. Instytucja ganku od wielu lat ma się nieźle, prawie we wszystkich projektach gotowych są jakieś na to pomysły- wnęki, wykusze. My wybraliśmy stara, prostą formę. Zwykły ganek. No.







Generalnie po różnych pomysłach narysowaliśmy dom, który dobrze się skomponuje z mazowiecką, śródleśna łąka i ma bryłę sprawdzoną w naszym klimacie. Najstarsze budynki drewniane w Polsce mają taki kształt. Na przykład ta mazowiecka chata.



Znajomi się śmieją, że nasz syberyjski dom stanie na terenie do złudzenia przypominającym Syberię. Odwracamy bieg historii. Syberia to niekoniecznie samo zuo;)
A tak na marginesie, jak wujek Gugiel okazuje mi zdjęcia stamtąd, całkiem poważnie zaczynam brać pod uwagę jakąś wyprawę. Tam. Cholera, tam jest pięknie. Mąż był, jechał Transsyberyjską i chce tam wrócić. Mówi, że smak ryby zawiniętej w tłusty papier, kupowanej przez okno wagonu jest niepowtarzalny. I widok kozy żującej starą oponę.
I mamy cel -nie Alaska, Syberia. Ryba z peronu. Koza z oponą.

A na koniec coś, co Panie lubią najbardziej-rzut pomieszczeń w domu .



1/1.Hol+wiatrołap+klatka schodowa+korytarz 25,91 m. Na zimę planujemy zawiesić tam grubą zasłonę, a w lecie ściągać. Przestrzeni nam się chce. Zaznaczony płotek dla odgradzania mokrych i zabłoconych psów. Tylko na czas schnięcia. W domu pies czasem musi leżeć człowiekowi na stopach, i już.
1/2.Łazienka+pralnia+prasowalnia 12,24 m.
1/3.Pokój 17,75 m.
1/4.Pokój 14,79 m.
1/5 Garderoba 3,77 m.
1/6.Gabinet 9,80
1/7.salon/jadalnia/kuchnia 48,92 m. Kominek centralnie na środku ściany po prawej, żeby był widoczny z kuchni i jadalni.
1/8. Pracownia+kotłownia, 25,13 m..
1/9. I tu zmiana,wynikająca z braku finansów na brudną pracownię- 1/9 szatnia przejściowa, jak w pomieszczeniu oznaczonym na rys. 1/10, 4,09 m. Na bajzel wejściowy, buty, smycze i mokre sztormiaki. Zawsze z tym jest problem, wisi i wkurza, a tu się zamknie za drzwiami i już.
1/10. Spiżarnia 5,35 m.

Dwa ostatnie pomieszczenia o nieco zmienionych gabarytach-szatnia powiększona na rzecz spiżarni. Oba tworzą pomiędzy głośną czasem pracownią a mieszkaniem bufor z podwójnych ścian.
W pracowni dojdzie wydzielone niewielkie wc żeby nie siać po domu styropianem albo opiłkami metalu. Wc zapasowe przyda się zresztą nieraz.
Obie sypialnie sa też maksymalnie oddzielone od strefy dziennej. Jedna poprzez łazienkę, druga-gabinet. We wlocie do korytarza prowadzącego do łazienki, gabinetu i sypialni będą podwójne drzwi, dodatkowo oddzielające od hałasu. Powstanie wewnętrzny korytarz. Nie będzie widać człowieka idącego rano do łazienki;) Bo u nas bywa głośno, jesteśmy towarzyscy, słuchamy muzyki, śpiewamy, Mariusz gra na gitarze elektrycznej, ja drę się głośno, Roch uważa, że umie grać na wszystkim. A, i przyjedzie od moich Rodziców pianino.

Dom został tak pomyślany, aby był, jak na dom parterowy o sporych gabarytach jak najtańszy w budowie. Prosta bryła, prosty fundament, kosztowna ściana nośna z bala w środku tylko jedna, reszta w o wiele tańszej technologii szkieletowej. Zaszaleliśmy z drogim, kopertowym dachem, ale to od zawsze nasze marzenie i cóż robić...
Razem 170 m. A jak się nam rodzina powiększy, bo może kiedyś tak, to pomyślimy o zagospodarowaniu góry. O ile przydasie, co się tam rozpanoszą na to pozwolą. Rzeźbiarze zbierają dziwne rzeczy.


Tęsknie już za tym domem. Tak bym chciała...