poniedziałek, 14 listopada 2011

Oj.

Drewno miało przyjechać między trzecim a piątym listopada.
Który dzisiaj jest?

Dopisane, 16 go listopada.

Drewno podobno stoi na granicy. Z tajgi pod nasz aleksandrowski las zrobi 8 500 km. Cały ten pomysł wydaje mi się mocno egzotyczny, ale właściwości sosny syberyjskiej , jej zwiększona gęstość, żywiczność i czystość obszarów, na których rośnie nas przekonała. No i mały pierwiastek szaleństwa. Bo od czego jest między innymi życie, jak nie od tego, żeby od czasu do czasu nie zaszaleć? Co?

Taaa, a odnośnie pierwiastków. Znajomi radzą, żeby sprawdzić stopień napromieniowania, bo jak taka niby bez robaczków i grzybów to może być z obszarów działalności panów od testowania broni nuklearnej. Ma ktoś pożyczyć licznik Geigera?
;)

niedziela, 13 listopada 2011

Królowa Budowy


Tak, zaczęło się. Tydzień temu, w poniedziałek zaczął się nowy rozdział w naszym życiu-pierwsze prace budowlane. Ponieważ muszę być twarda co najmniej jak Roman Bratny i nie dać się zdominować panom budowlańcom, wszak to za nasze pieniądze to wszystko (o czym zapominam, bom nieprzyzwyczajona i bywam za miła) , postanowiłam więc sama siebie mianować Królową Budowy. Mam zamiar być niezłomna, chłodna, mądra i sprawiedliwa. Buuuachachacha...

Ale może na początku kilka podrozdziałów. Najpierw rodzina na swoim. Czyli jak się buduje Warszawę, panie drogi!
Musi się mieć taczki.




Nimi przywieźć drwa , syna, kiełbasę. Zapalić ognisko.




Jak widać reszta przyjdzie sama. Bardziej nieśmiałe typy nocą.



Nomadowie żywią się kiełbasą. Koty Nomadów też. I psy, i dzieci. Koza nie pogardziła, chociaż to z jej koleżanki z branży spożywczej, świni.

Nadszedł wieczór.




Ciszy przeszkadzało tylko to.



Odeszłam kawałek dalej i pomyślałam, że jeszcze niedawno była tam cicha łąka, a teraz rozpaliliśmy ogień i jest ruch, gadanie, śmiech, pachnie jedzeniem, wszystko przylazło, dzieje się. Tam, przy tym pomarańczowym na zdjęciu jest dużo szczęścia i marzeń. A wydawało by się, że takie nic .





To może o Rochu teraz. Chłopak ślicznie rośnie, robi się z niego partner do wszytkiego, choć logikę ma dosyć swoistą. Do kolegi, pokojowo-"Nie kłóćmy się, ty będziesz pielwszy i ja będę pielwszy". No i się nie pokłócili.
Komplement od serca, dla mnie, najszczerszy-po siedzeniu z 10 minut na kibelku, pokazując z dumą na na efekt siedzenia- "Patrz, jaka piękna! To ty, wiesz? Taka piękna!"
Do starszej, kulturalnej pani, nagle przyjaźnie-"Pani jest stala , ma pani sztuczne szczęki." Tu zamarłam, no nie powiem, a Roch dokończył. "Bo nie myła pani zębów ?". Uciekłam.
Syn ma też cechy cwaniactwa czterolatków, słowotoki typu "Ale ja cię kocham jak stąd do światłości i Malsa o taki samochód chce mieć, kupisz mi?" to norma. Ogólnie rzecz biorąc gada non stop, siedzi cicho jak je czekoladę, więc mam w domu, daję, trudno. Rochulec jak na razie gruby nie jest, ostatnio chce zostać alpinistą, więc dużo ćwiczy na wszystkim, czekoladę spala, a ja czasem słyszę siebie. Właśnie mi oznajmił, że "ma gorączkę, ale tylko jedną". Gdzie ją masz, pytam. A na czole. Sprawdziłam, na szczęście nie ma. Ot, takie zmyślanko dla rozruszania nastroju.

Roch z Folgą. Pies sobie leży spokojnie.



Przychodzi Roch. Czasem się fałszywie poużala "Biedna Fola, biedniutka". Nie wiem, skąd mu się to wzięło. Tu się użala.



Pocałuje psa w nos.




I idzie.




No i Roch jest zachwycony budową. Jako profesjonalista wymógł na nas dobór stroju.



Na prawdę lepiej go widać. Jako typ działający zgodnie ze SWĄ logiką sprawia zagrożenie dla swego życia i musi być jaskrawy. Operatorzy ciężkiego sprzętu dzięki temu ani go nie zakopali, ani nie zalali betonem.


A teraz, korzystając z ładnej jesieni coś o okolicy. Będziemy mieszkać w bezpośrednim sąsiedztwie lasu, którego niewielka część należy nawet do piszącej ten tekst. A to u nas w lesie.
Dobrze, bo jak pracy zabraknie, na przykład, będziemy chodzić za płot i zbierać chrust, nasz chrust, a nie na
dodatek szabrowany;)
Za przyszłym płotem zaczyna się ogromny Mazowiecki Park Krajobrazowy. Pełen cywilizowanych rowerowych i konnych ścieżek, ale i bagien, które wcale nie znają się na żartach.


Trafiam podczas spacerów na miejsca, gdzie ugina się pode mną ziemia. Spieprzam stamtąd szybko i ostrożnie, bo jakby kożuch, po którym chodzę pękł w życiu by mnie nikt nie znalazł. Czasem mam stracha, że właśnie kogoś takiego, spacerowicza-pechowca na przykład wypchniętego na powierzchnię na skutek gromadzenia gazów, znajdę. Akurat ja. Wyobraźnia, wyobraźnia...
Parę razy się zgubiłam, parę razy szłam wzdłuż takiego torfowego cieku,


i mogę się założyć, że byłam tam może dziesiątym człowiekiem od czasów, kiedy chłopaki siedzieli w czołgu typu Rudy 102, okopanym w tym.


Tu była linia frontu i ciągle natrafiam na pozostałości. Mariusz z Rochem znaleźli nawet niewypał. Zabrała go policja. Roch był niepocieszony.
Ulubionym miejscem moim i wszelkich domowników i gości jest Biały Ług, leśne małe jezioro, 2 minuty od domu. To on. I to ostatnie takie zdjęcie okolicy. Teraz już nie jest tak złoto, robi się srebrzyście.



A co z pracą? Ostatnio mąż powiedział, że ma zlecenie, styropianową taczkę dla Józka. Czyli Józefowicza, sławnego Janusza. Po dwóch dniach sprostował, że to jednak nie taczka, tylko kaczka, bo źle zrozumiał. No i okazało się, że praca jest dla mnie. Pojechałam gdzieś do Grodziska Mazowieckiego i w równe 19 godzin, z przerwą na sen zrobiłam kaczkę. Pośpiech związany z budową, bo Józek termin dał przyzwoity. Oto my, kaczka i ja.

Jakby ktoś oglądał w TV rozdanie Złotych Kaczek w Buffo, to ta duża na scenie, najzłotrza, że tak powiem ;) to zrobiona przeze mnie.




A teraz-

BUDOWA DOMU Z BALI C.D.

Po wstępnym wytyczeniu przez geodetę ściągnęliśmy humus. Humus to warstwa ziemi, w której bytują rośliny. Najczęściej jest ciemna i ma dużo wartości odżywczych. Ściąga się to spychaczem, przedmiotem kultu takiego jednego .


Potem przyjeżdża główny budowniczy z ekipą i tyczą dokładnie fundamenty,





robią wykop pod ławę,szalują deskami, robią wewnętrzne wzmocnienie ze stalowych prętów, sprowadzają sprzęt wagi ciężkiej ,



i wlewają w ten szalunek ze stalą beton, robiąc sporo zamieszania i czule gładząc go łopatami.




A tak serio, to jak na razie ekipa sprawia się super. Widać, że pracują ze sobą nie pierwszy raz, współdziałają bez słów i chyba po prostu się lubią. Starają się przy mnie nie przeklinać, choć budowlańcy klną niemożebnie. A tak na marginesie nie tylko oni. Ostatnio usłyszałam w autobusie, chłopak do chłopaka :"Wysiadam tu, pierdolne sobie chamburgerka w mac Donaldzie." Kulde blade, jak to mówi Roch, "zjem" było by krócej. Marnowanie energii;)
Ale budowa-to , że nie budujemy systemem gospodarczym, ale zatrudniliśmy firmę podniesie koszty budowy. Ma to jednak parę plusów-nie będzie spychologii, jakby co, czyli wykonawca ścian nie zwali winy na krzywizny na wykonawcę fundamentu. Na przykład. No i ładnie samo się dzieję. Idę na budowę, a tam bloczki. Się przywiozły. To bardzo wygodne.
Oj tak, idealiści maja ciężkie życie. Tak się cieszą, cieszą, a potem uwierzyć nie mogą...


Koszta: Zdjęcie humusu 800 zł. W kolejnej transzy zapłaty wykonawcy opłata za fundament ma wynieść 20 tys.


Pozdrowienia dla nowych obserwatorów:)